Janusz jest albo w pracy, albo po pracy, albo idzie do pracy...
Mała Suri właśnie przyszła mi na kolana i deptając drobnymi łapinkami wyśpiewuje mruczanki. Teraz położyła się i dalej mruczy.Z jedzeniem bywa różnie ale dajemy jakoś radę. Jak kurak ,to najlepiej dopiero co podgotowany. I powinien stać stale, by dziecko poskubać mogło, zająć się zabawą i spacerami i ponownie poskubać...
Ale to nie przejdzie z motłochem kurakożerców co jak sepy w czeluściach mieszkania się kryjąc czekają tylko na odwrócenie głowy. I cabas, już po kuraku

Surinka zmieniła pozycję umoszczając się brzuniem do góry. Płucka ma zdrowe ,mocno pracują.
Chip biega gdzieś tam zaczepiając koty. Nieszczęśliwy był bo w nocy nie dałam się molestować. Położyłam poduszkę na poduszkę i leżąc dość wysoko utrudniałam mu deptanie .Pupina ześlizgiwała się.
W nocy, przekręcając się ,odruchowo po pustym prześcieradle, w rogu łóżka, tuż przy mojej głowie, przeciągnęłam ręką. Nie poczułam nic. Tylko zimny materiał. Szorstki i pusty. Pamięć w tym ruchu została a serce oczekiwało ciepłego futerka i cichego jestem, jestem obok... śpij...
Żuk...