Alienor pisze:Asiu, widziałyśmy z Alą tę reklamę i to samo nam przyszło do głowy - zabezpiecz głupia to okno bo ci kot wyskoczy. Jesteśmy pokręcone.
Reklama dla innych inaczej

Małgoś, kociara karmiąca to inny gatunek ludzia. Często mam wrażenie, że ten zbierający puszki czy kiblujący jeszcze rano na ławce po wieczornym mamrocie ma więcej tolerancji u "zwykłych" ludzi. Tylko ci od puszek patrzą normalnie na ans, złachane babony z torbami.
Ja dziś mam dzionek migrenowy. Wczorajsze deszcze mi już dały popalić i trzyma dalej głowina. Ale rankiem postanowiłam się wybrać na dalszy obchód. Skoro spać nie mogę to wyszłam wcześniej obojuczona kilkoma kilogramami chrup by dozowniki w ruinach i barakach pouzupełniać. Skoro tydzień to za długo by żarcie stało

I zalizcyłabym wpadkę. Przełażąc przez płot do ruiny usłyszałam stłumione głosy. Jakoś nie zajarzyłam. Normalne. Dopiero drzwi inaczej zamknięte kopa mi dały. Ktoś był w środku. Nie ryzykowałam. Dałam dyla, oczywiście zawieszając buta na płocie bo tam takie bolce są. Jakich zajączek wielkanocny zrobił sobie tam przystanek chyba. Szlag. Reszta kateringu przeszła normalnie.
Ranki są piękne teraz. Co i raz jest inaczej. Zieleniej, kolorowiej, głośniej... Już o 4 rano jakieś wariaty śpiewy uskuteczniają i spać nie dają. Małe to to, ledwo na konarach widoczne, a takie głośne.
Po wczorajszym deszczu wszystko ruszyło. Chwaliło się liśćmi już zielono zielonymi, a każde drzewko czy krzewek w innej zieleni przystrojony. Pięknie wgląda głóg co rozkwitł na różowo. Jak w delikatnych japońskich rysunkach rysowały się na ciemnym niebie bure konary przyozdobione delikatnymi kwiatami. Forsycja już traci swój słoneczny blask na rzecz liści co wypierają złoto. Płoży się ono bogato pod krzakami żółcistym dywanem. Deszcz je otrzepał z gałązek.
Po takiej wczesnej wiosennej ulewie ,idąc rankiem, spotykam całe plutony kawek i innych brzydali pracowicie przeszukujących zakola na jezdniach. Spływająca deszczówka niesie widać jakieś smakołyki, skoro tyle serca wkładają w śmieciowe przegrzebki. Lipa pięknie pachnie osuszając swoje gałązki w pierwszych promieniach słońca. Miodowy zapach ,prawie odczuwalny na ustach, spowija okolicę. W dzisiejszy ranek, leniwy i pusty , trudno było zastać smugę spalin, papierosów czy perfum. Ciemne okna. Brak aut. Spokój wielki panował.
A w domu dzionek jak co dzień. Tami deczko się fluczy. Co nie przeszkadza jej gonić Mentosa. Czasem nie jestem pewna czy to nie forma zabawy. Choć i Żwirek, tak przyjazny wszystkim koto, daje Męcikowi popalić. Super tchórz, Rudolf, też łapę do gonienia przykłada. Jeno Pikuniek staje w jego obronie jako ten rycerz w białej zbroi. No białej jak białej ale burej.
Jutro znów do pracy.
Spokojnego tygodnia życzę.