Nasz dom jest domem serduszkowym. Takim z wyższej półki co to na ilość idzie a nie jakoś serduszek. Drobiowych

Chodzi o uwielbienie Kebaba vel Iwanka co to preferuje je najbardziej na świecie. Żołądeczki poszły precz. Kuraki takoż. Zdecydował się na serca. Po przetestowaniu tegoż produktu ze sklepów różnistych stanęło (uff) na naszym, najbliższym. Tyłka nie muszę telepać parę kilometrów. Serc nosić też nie muszę. Jeno swoje w środku targam
Iwanek je je w każdej minucie dzionka. W dużych ilościach. Jest jeszcze coś co Iwanek kocha. Kocha mielonkę konserwową obklejoną galaretą. Bardzo kocha i tworzy realną konkurencje dla Danki co też ją lubi. Tona kocia jakaś już poszła do żołądków i kuwet. Nastarczyć nie można.
Wczoraj mamunia dzieciczków Leśnych wrócił. Późną nocą dowiozła ją Halinka. Już wcześniej naszykowałam powitanie dowalając do mich czystenery, żołądki i serca. Czyste to nie znaczy ,że umyte. Umyte i owszem . Ale czyste oznacza także nie wymieszane z puszką. Dobrzejszych chrup także dopisałam. Zaniosłam ja nocą ciemną , zahaczając stopkami drobnymi o trawy i gałęzie, pod samą spaleniznę. Wypuściłam. Wyszła nie pewnie a potem zrobiła długą z ostrym hamowaniem przy dziurze okiennej. Znikła w niej. To rodzina w komplecie jest. Żal ,że malce się jednak urodziły. Żal ,że tak późno do mnie trafiły. Są nauczone przez matkę płochości. Dobrzy uczniowie cholera jasna.