Dzisiejszy dyżur bardzo spokojny. Kogoś mi tylko brakowało...
Delikatne zgrzyty miedzy Agatką a Figą i między Mucią a Agatką.
Kociaste miały pustki w karmnikach, więc łatwo było dziś z podaniem lekarstw.
Ptyś chodził z gilem i chyba nie jest on już taki biały (ten gil), trochę też kichał.
Jedna kupa miękka ale kształtna była poza kuwetą, nie wypatrzyłam też Bruniowej nigdzie, czyżby nie odróżniała się od innych? Byłoby fajnie

Nawet Fiołek produkuje ładniejsze.
W pokoju Tity wyłączyłam lampę ale rozbroić drapaka nie potrafiłam bez narzędzi. Nie zlokalizowałam ich w kociarni. Potrzebny imbus i klucz do śrub ale na rozmiarach się nie znam.
Haniulka mi się dziś dobrze schowała, gdyby nie Aneta to bym spanikowała. Spryciula chowa się pod łóżko blisko okna. Wydaje mi się, że lepiej wygląda, nosek trochę bardziej różowy i języczek czerwony, wcześniej była strasznie blada. Wszystkie swoje potrzeby załatwiła o dziwo tylko w kuwecie.
U naszych nowych podopiecznych spokój. Misia dała się obsłużyć, ładnie zjadła, w kuwecie komplet. Misiek mi chlasnął

jak chciałam zajrzeć mu do uszu. Syczał na mnie później, więc nie udało mi się zmienić mu kocyka, tylko zmiotłam żwirek, bo strasznie go rozsypuje. Też ładnie zjadł i w kuwecie komplet.
Miśce wymieniłam posłanie jest w pralce, ze względu na jej grzyba, nie wiedziałam czy mogę wyprać z innymi rzeczami. Jak nie to może z jutrzejszym się uzbiera.
Udało mi się zrobić telefonem zdjęcie Bruni jak się pucowała i Fiołkowi z miną jakąś obrażoną chyba trochę.


i coś mi się przypomniało jeszcze
Fiołek i Brunia zostali zaproszeni do kuchni na identyczne jedzonko z bioprotectem. Oczywiście Fiołek nie ufając mi zjadł z miski Bruni, a Brunia musiała od Fiołka. Wszędzie ten chłopak węszy podstęp.
