wtedy się okazało że coś nie tak z wątrobą ,usg wskazało zastój żółci jakieś farfocle w woreczku ,generalnie
trzustka szwankowała ,dostała leki ,zmieniłam dietę ,odchudziłam zębatkę ,po trzech miesiącach kontrolne
badanie usg ,niby nic więcej się nie zmieniło ,zębata pełna wigoru po zrzuceniu paru kilogramów .
Ale jednak ,w niedzielę jakaś polegująca ,nie ruchliwa ,zaproszenie do domu nie skutkowało.
Brałam to na karb zmęczenia po pilnowaniu jak i po noworocznych fajerwerkach na wsi ,strasznie się boją.
Wniosłam ją do domu na rękach ,spędziła całą noc pod moim łóżkiem ,wypiła może ze 100ml wody ,nie jadła,
Gdy wróciłam w poniedziałek zastałam ją w tym samym miejscu, trzeba było odwiedzić weta.
Pobrana krew ,zrobiony rozmaz ,sądziłam że prędzej coś złego od kleszcza .W rozmazie czysto .
Krew do kieszeni ,zębata do bagażnika i na stolicę szukać całodobowej opieki dla suczydła.
Książęca dopiero ją przyjęła .
Zostawiłam ją z jej legowiskiem ,w obcym miejscu ,mam moralniaka strasznego.
Wyniki z krwi szybują w kosmosie.
Jeszcze usg .
Wciąż jest po kroplówką .
Operacja trzustki jest bardzo ciężką operacją ,notowania są poniżej 25 % ,a bólu od cholery, rana jest olbrzymia .
