» Pt lip 27, 2012 20:29
Re: koty u pinokio_ chorują - białaczka i nie tylko???
Słuchajcie, ja nie wiem co to jest.
Było u mnie wiele osob, ktore moga powiedziec co widzieli. Staram sie zeby koty mialy czysto, zeby mialy lepiej zjesc, odrobaczam. Jak cos nie tak zaraz wioze do weta. Zaczelo sie jakies dwa lata temu i konca nie widac. Co lepiej, to po jakims czasie znowu. Nie maja biegunek, nie wymiotują. Ostatnio nie chorują. Nie maja objawow kk, a wszystko jedno co jakis czas ktorys odejdzie.
Kleks byl dodatni, ale bez objawow. Po prostu odszedl w ciagu kilku godzin. Wieczorem zjadł, nic nie wskazywalo zeby byl chory. Powiedzialam mu nawet przy codziennej porcji pieszczot, ze chyba powtorze mu test bo nie chce mi sie wierzyc, ze jestes chory na bialaczke. A on na drugi dzien juz rano nie jadl, a po kilku godzinach zasnął. Mial taka sama smierc jak Okruszek. Tak samo odeszla Irenka. Rano jak wstałam lezala martwa. Wieczorem nic jej nie było.
Z Biedronek została tylko Mimi. Jest zdrowa według mnie. Jak powioze na szczepienie, to wet zbada i zadecyduje czy szczepic czy nie. Zreszta te ktore szczepil tez badal. Wszystko było w porzadku.
Ja uwazam, ze te ktore maja odejsc to odejdą, a silne odporne przezyją. Ktore przezyja bede szczepic co roku i nie wezme juz nie zaszczepionego kotka.
Nie wiem jak to inaczej opanowac.
Przychodza do tych wychodzacych u mnie dwa kocury, ktore co jakis czas bija moje koty. Najlepiej byloby zeby nie przychodzily, ale u mnie stoi woda, moze dlatego? Sa zupelnie dzikie, ale probuje je zlapac. Jak mi sie uda, to wykastruje moze nie beda sie bic. Moze one sa nosicielami? Moze pozarazały u mnie tych ujemnych? No ale czy koty, ktore nauczyly sie wychodzic mam zamknac i nie wypuszczac? To jest wies, tu warunki sa do biegania. One pod wieczor skacza po drzewach, poluja sobie, a w ciagu dnia wyleguja sie w trawie, bawia się, sa szczesliwe. Kot ma nature wedrownika i one chodza sobie na sasiednie opuszczone siedlisko. Tam jest wielka stodoła, pelno słomy, na ktorej sie bawią, poluja na myszki. maja spokoj od psow. Kiedy chca wracaja sobie do swoich łóżeczek, legowisk i zeby pochrupac suchej karmy, napic sie wody, pospac. Maja pełny luz i robia co chca. Uwazam, ze sa szczesliwe.
Nie wiem jak powstrzymac ich od smierci. Mysle, ze los sam rozstrzygnie, a ja mam nauczke, ze nie ciagnie sie kazdego biedaka do domu, niestety.
Taka madra jestem, bo na razie tfu, tfu nic nie znajduje, ani nic nie podrzucaja, ale wole nie myslec co bedzie jesli wrzuca mi cos do ogrodka.
Mam nadzieje, ze nie przybedzie nic innego.
Ostatnio podrzucaja biednej Marysi u mnie we wsi. Ma juz trzy maluchy.