
najchętniej już dzis bym go wypusciła,ale wiem że u Bojka i Kuby miałby przerąbane,te dwa kocurki bardzo umiejętnie planują strategię i nawet jeśli w mojej obecności nie dokuczałyby Saszy(co udawałoby się z wielkim trudem) to z pewnością noce i czas mojej nieobecności w domu,należały by do nich
Z jakis powodów,nie cierpię w domu agresji kotów wobec siebie,zastraszania,czy choćby objawów stresu.Mieszkanie mam na tyle duze i na tyle wielo drzwiowe

ze jeśli którys nie zachowuje się na odpowiednim poziomie

lub nie czuje się w miarę bezpiecznie,może mieszkać sam.
Akurat teraz,jest u mnie takie kocie towarzystwo,że wyjątkowo starannie muszę wszystkich przygotować na przyjęcie nowego kolegi:
-Sasza-jest zupełną niewiadomą,nie wiem jak zareaguje,jak sie zachowa kiedy nie spotka sie z miłym przyjęciem,nie wiem czy sam przyjmie każdego z osobna i wszystkich razem bez agresji,czy np. nie bedzie dokuczał któremuś/którejś
po cichutku-Kuba-cichy upierdliwiec,wszędobylec,dokucznik i zabawowy zaczepiacz,
-Bojkot-niespotykanie spokojny kot,do czasu...jak mu ktoś na odcisk nie wlezie,a mnie osobiscie trudno odganąć co Boju uważa za ujmę
-Forest-jemu nie może zdarzyć się żadna akcja typu -strach,bo przypłaca to stanami odizolowania,zawieszania się
-Bayer-naiwny strachulec,co to wirachę struga wyłącznie na swoim drapaku
-biała,Maja-porcelanowe panienki,niesamowicie wrażliwe,delikatne,ma sie wrazenie ze np. na stole u weta zaraz się ze strachu rozsypią jak najkruchsza porcelana
-Beza-nie lubi kotów,nie przeszkadzają jej,ale nie pozwala nikomu na jakąkolwiek poufałość,ma kobitka pazury i nie waha sie ich użyć!
Tak więc,jeśli chcę aby one wszystkie były choć na podstawowym poziomie bezpieczne i w miarę zadowolone,czeka mnie nie lada zadanie.Czasem jak sie człowiek za bardzo zastanawia,to samo się wszystko ładnie układa,a czesm przychodzi wreszcie dobry pomysł.Nie wiem jak będzie tym razem.Na pewno kastracja jest pierwszym warunkiem.
Co i jak zrobić dalej...nie mam na dzisiaj rewelacyjnego pomysłu.