Jesteśmy.
Są po kroplówkach, zastrzykach.Tylko Ulocia nie miała gorączki. Jednak już plamki w paszczy były. I szkliste oczka. Reszta ma nadżery i inne objawy. Kalici jak drut!
Jak zwykle przy dzieciach jestem dziś sama. Nawet nie mam możliwości na "kimś" frustracji wywalić.
Wiedziałam, wiedziałam cholera ,że coś się szykuje. Siedziałam cicho. Ale jak koty nie zjadły całego śniadania i zaczęły się "psuć" oczy Uziemu i U-Boocikowi to już miałam baczenie. I gulę w gardle ze strachu. Bardzo żałuję ,że przeczucie sprawdziło się. Mnie do niczego taka nadprzyrodzona wiedza nie jest konieczna.
Moje "czary" potwierdził Uzinek. Dziś przywitał mnie sparaliżowaną lewą przednią łapką. Nadzieja poległa.
Pamiętacie jak pisałam,że mruczando i tulando mi urządził? Czy zdziwi Was, że takie zachowanie moje obawy tylko powiększyło? Kociara to dziwny stwór. Inny gatunek
człowieka z kłakami zamiast mózgu.
Mam głupie myśli. Strach tak wielki ,że aż boli. Żal do siebie ,że nie upilnowałam. Że je wzięłam. Że znowu. Że siedzę i łykam łzy też jestem zła.
Jak kiedyś Wam powiem ,że polują na małe koty zapraszam każdego, by mnie w pusty czerep upitolił tak by wybić te głupoty. Ma być walone do skutku.
Pokciukajcie za nas proszę.