Aiden pisze:Nieskromnie wspomnę, że też dzisiaj byłam w kociarni, i kiedy pyma zabrała kociaki do lecznicy to ja zaznajamiałam się z Pati

Muszę przyznać, że jestem w niej totalnie zakochana, takiego miziastego i kochanego kota jeszcze nigdy nie poznałam, aż żal mi było zamykać jej klatkę. Mimo tego jak niektórzy z Was spędzają mnóstwo czasu z Franią i Kubusiem, ja poniosłam porażkę, oba koty na mnie prychały więc wolałam nie pakować się z butami na ich terytorium

Podobnie mam z Alicją, co mnie trochę boli, bo jakoś wyjątkowo mnie do niej ciągnie a jedyne na co ona mi pozwala ( a w zasadzie sobie :") to ocieranie się o moje nogi. Przyjemnie było również pobawić się z jednym z czarnych kotów na ogólnym, ale przepraszam, pojęcia nie mam jak ów się nazywa

Mam do Was ogólnie jeszcze prośbę: Z racji tego że jestem niepełnoletnia na dyżur zawsze będę przychodziła "do kogoś". Z racji tego, że jest to moje pierwsze doświadczenie z tego rodzaju wolontariatem, ba, nawet pierwsze sensowne doświadczenie z kotami (błagam, nie linczujcie) to nie do końca wiem jeszcze, jak się moją obecnością mogę Wam i kotom przysłużyć, dlatego będę ogromnie wdzięczna za każde bezpośrednie wskazówki dotyczące tego, co mogę (z)robić.

miziać koty, bawić sie z kotami, może pomóc w sprzątaniu

a co do czarnego kota to jeśli to była malutka czarna kotka chudziutka to była to Agatka

Alicja jest jakby kotem po przejściach i do niej trzeba ze spokojem no i na początku do mnie też niechętnie przychodziła, ale koty zapamiętują ludzi wiec musi się do Ciebie po prostu przyzwyczaić

Kubuś też jest po przejściach, jego właściciel zmarł a on został sam i nie wie o co chodzi i co się dzieje

na początku też był wycofany, ale do kotów trzeba ze spokojem i powoli. z kociarni w maju wzięłam kotkę po przejściach, była zamknięta sama w pustym mieszkaniu przez kilka miesięcy i jedynie ktoś przychodził ją karmić i sprzątać... więc to był cień kota, bała się dosłownie wszystkiego, każdej osoby, hałasu za oknem, akurat to były moje początki i tak fajnie wyszło, że moja Luna niedawno przyszła do kociarni a ja miałam dużo czasu i przyjeżdżałam codziennie/ co drugi dzień i wyciągałam ją na siłę zza fotela, siedziałam z nią, miziałam mówiłam do niej bardzo cicho bo bała się głośniejszego mówienia, ale jadła przy mnie, przez to, że byłam często Luna obdarzyła mnie zaufaniem i teraz jej moja kotką która się niczego nie boi

ale koty potrzebują czasu do zapoznania się z nowymi osobami, otoczeniem
