I to co mnie cieszy najbardziej.
Wieści z domu naszej księżniczki Matyldy i Fraszki
"Dziewczyny są naprawdę rewelacyjne, chociaż...był czas, że się trochę podłamaliśmy. Nocne zapasy kotek sprawiały, że przypominaliśmy zombie, bo budziliśmy się na każde miauknięcie, a niestety bywało głośno - problem w tym, że ciężko było rozstrzygnąć czy to tylko zabawa, czy jednak dzieje się coś niefajnego. Ale uczymy się kotów, a one nas, bacznie obserwujemy i próbujemy "zrozumieć ich język" i chyba się to w końcu udaje

Matylda zmieniła się bardzo. Przede wszystkim porzuciła schowek pod łóżkiem i zagląda tam bardzo rzadko tylko na małą drzemkę. Bardzo lubi spać pod ławą albo na swojej podusi pod oknem (co teraz właśnie robi, pochrapując sobie od czasu do czasu). Za to Fraszka...no cóż, ona uwielbia spać na ławie, w związku z czym moja szydełkowa serwetka pokryła się puszkiem...
Niestety z Fraszką pojawił się mały problem - na nosku grzybica...

Nie wiemy skąd, jak, ale jest na lekach, smarujemy i na szczęście nie tylko to się nie rozprzestrzenia, i chyba wygląda trochę lepiej, a Fraszka jest bardzo cierpliwą pacjentką i nie jest jakoś szczególnie nieszczęśliwa z powodu tych dolegliwości, ale i tak niedługo szykuje się kontrola u lekarza...
Fraszka jest więc kotem towarzyszącym - ona musi wszystko sprawdzić, wszędzie zajrzeć, kiedy wracamy do domu, czeka pod drzwiami, ale jej prawdziwą miłością jest chyba jednak jedzenie. Kiedy tylko słyszy najdrobniejszy ruch w kuchni, obudzi się choćby z najgłębszego snu i już czatuje, czy przypadkiem to nie jest już pora na karmienie. I je wszystko - raz ukradła mi trochę makaronu, czasem skubnie sobie pietruszki, zabierała się nawet za bułki

Co do Matyldy...zaskakuje nas bardzo i mamy przeczucie, że to chyba i tak dopiero początek drogi i zmian. Nie lubi hałasów, zawsze spojrzy, co się dzieje, ale już nie ucieka. I przede wszystkim uczy się bawić. Trochę z niej leniuszek, bo Fraszka to w pogodni z piórkiem czy piłeczką na wędce fruwa po ścianach i robi salta, a Matylda macha sobie łapką spod ławy

Ale ostatnio - chyba podpatrzyła Fraszkę i przypuszcza dzikie ataki. A piłeczkami bawi się jak zawodowiec i z takiej poważnej damy zmienia się w młodego kociaka. Doszła do takiej wprawy, że kula sobie piłeczkę pod szafkę po to, żeby ją sobie sama stamtąd wyciągnąć - bez naszej pomocy... I przede wszystkim widzimy zmiany w stosunku do Fraszki. Najpierw te zapasy naprawdę były trochę...dziwne - wolałam pilnować, czy nic złego się nie dzieje, ale chyba Matylda widzi, że Fraszka jest taka drobniutka i widać, jak delikatnie się z nią siłuje. Mało tego, ostatnio nawet zamiast zapasów praktykuje przytulanie i toaletę Fraszki, a nam oczy wychodzą na wierzch, bo wygląda to naprawdę słodko. Nie śpią razem przytulone, na to na pewno będzie trzeba poczekać, ale potrafią spać obok siebie, albo siedzieć przy oknie i podziwiać wędrówkę jakiejś muszki.
Musimy się pochwalić, że Fraszka miała już 2 razy obcinane pazurki - w tym pierwszy raz w pierwszym tygodniu. Baliśmy się, co będzie z Matyldą, bo ona taka niechętna do łapania, a pazury naprawdę wymagały interwencji. Tak więc w weekend zebraliśmy się na odwagę, szybka akcja, minutka i po krzyku. A Matylda nawet się nie obraziła, nie schowała się, więc chyba wybaczyła

I ma nawet swoje minutki, kiedy sama przychodzi na miziaki, kładzie się obok, mruczy (ona to właściwie prawie ćwierka) i trzeba kotkę wymiziać

Każda taka okazja bardzo nas cieszy, jak również to, że zdarza się to coraz częściej

Mats pewnie nie będzie przytulaskiem, ale to nic, ma czas i przestrzeń, robi co chce i kiedy chce, nic na siłę - no, oprócz tych pazurków, ale co trzeba, to trzeba i dzieje się to naprawdę szybko i bezboleśnie.
Balkon "się robi", Fraszka wychodzi czasem pod naszą kontrolą w szelkach, Matylda też zagląda, ale bardzo nienachalnie. Przybywa zabawek, leżanek, no i smakołyków różnorakich - wszystko, żeby było im jak najlepiej."
I duuużo zdjęć


















