No ja właśnie też.. bo bałam się, że zaśpię..
To jeszcze słówko o tym jak wyglądała łapanka Dziadunia
Otóż kocurro stwierdził, że on się wcale nigdzie nie wybiera i najpierw zwiał na podwórko, ale tak że nie mogłam go znaleźć..potem zwiał do kociarni..a potem skrył się za piecem.. z jednej strony ja z otwartym transporterkiem..a z drugiej strony Monika
[swoją drogą..ta od bokserki...

]
No i Dziadunio nie miał wyjścia.. sam wszedł do transporterka..
A co się przy tym chłopaczyna spłakał.. o matkobosko..
płacz był nieziemski..ale już w samochodzie zwinął się w kłębuszek i wszystko było ok

Swoją drogą to byłam zaskoczona kondycją fizyczną Dziadka.. szczerze mówiąc to myślałam, że on tylko się grzeje pod kaloryferkiem.. a tu proszę... takie wygibasy
Dzięki wolontariuszce Monice..która była u mnie o 5:00 !
I jej mężowi..który zawiózł nas na sam dworzec i pilnował żeby Dziadunio wsiadł do pociągu.. i dzięki wielu wielu dobrym duszyczkom...
Dziadunio już w drodze
ech....