Miałam pisać koło południa, ale dopiero teraz jestem jako tako ogarnięta ze wszystkim, ale do rzeczy.
Kiedy wczoraj przyszłam do Poli po tygodniu nieobecności stwierdziłam, że to jedna z najładniejszych kotek, które zdarzyło mi sie spotkać

ona jest po prostu boska! Ma taką linię, grację i w ogóle wszystko!
U babci już totalnie się zadomowiła, jest swobodna i wyluzowana. Bawi się jak szalona, a problem pazurów i drapania rozwiąże sie sam, kiedy się owe pazury zetnie

Sama wchodzi na kolana i daje sie na nie brać, ale dalej nie lubi być brana na ręce na "dłużej". Dotarła do mnie nawet plota, że kota wchodzi w dziwne miejsca, tj. okienko w łazience, które znajduje sie 3,5 metra nad ziemią i nie ma tam żadnego dojścia...

...może leci...
Kiedy weszłam do mieszkania bardzo się ucieszyła i kazała się miziać.
Przez ten tydzień, kiedy mnie nie było, Pola na całego zaczęła wybrzydzać z jedzeniem

(tak samo zresztą jak pozostałe kociaste moje). Choć to w sumie dobrze, bo widać, że już się nie stresuje, że jak wszystkiego nie zje to później nie będzie. Spokojnie zjada połowe porcji, czeka ile jej sie podoba, zjada drugą.
04.09 odrobaczamy się drugą dawką, trzeba będzie kombinować, żeby ją jakoś przekonać

Sierść na brzuchu już prawie całkiem zarosła, a kotka dzięki temu jeszcze piękniejsza

No to chyba tyle
Swoją drogą: dziś dowiedziałam się, że pewni ludzi (czyt. rodzina mojej wychowawczyni) mają do oddania dwa kocięta...Jestem załamana, bo to ci sami, od których brałam własnego malucha urodzonego w maju. Wtedy myślałam, że to jednostkowy przypadek. Jeszcze nie wiem co z nimi będzie, nie wiem, czy zachcą je wychować, jeżeli nie będą wiedzieli, czy znajdą im domy. Myśle, że tak, bo to ludzie kochający koty, tylko starsi i nieuwiadomieni, niestety...We wtorek zobacze co da sie zrobić w tej sprawie, poproszę o kciuki.
jakość pt: "Tak to jest jak się nie ma aparatu..."
