Wróciłam (wróciliśmy) do domu i staram sie ogarnąć.
Po kolei - protest przeciwko zmianie lokum był tak wielki, że zaowocował dwiema kupami w samochodzie, bardzo rzadkimi

Plus płacz. Ponieważ kupy rzadkie weterynarz zadecydowala, że poczekamy z odrobaczaniem, aż się ustabilizuje, tak żeby mieć pewność, że to tylko stres. Dostał kropelki na oczka, reszta obejrzana i opukana, zdaje się okej

Ważymy 1,2-1,3 kg - trudno sprecyzować, bo opanowanie nie należało do rzucających się w oczy cech Narcyza. Zresztą moja cecha to też nie była
Trochę się w tych kupach umorusał, ale tylko trochę! niemniej pierwszym sprzętem z jakim się zapoznał u mnie była wanna. Po kąpieli łapek i tyłka zaszył się w kącie za szamponem. A juz po chwili odmiana... Zamiast zakupkanego, zapłakanego dzikuna, kotek który dał się wytrzeć, zawinąć w prześcieradło na kolanach i polizał mnie po ręce.
Teraz siedzi w koszyku z tymże prześcieradłem - naprawdę ma ugodowy charakter.
Dobra za chwilę będzie dalszy ciąg o kuwecie, bo to też już za nami, tylko muszę polecieć zobaczyć jak tam...