Strasznie się martwię.
Wszak brzusiek duży z jednej doby się nie zrobił. To może być wszystko. Ma gorączkę więc i zagazowane jelitka też mogą być. Zapiekły przez gorączkę kał. Jest twardy a rano był mięciusi.
Papuśna to Najka zawsze była. Ale . No właśnie
ale. Jedno spojrzenie moje i nerwy jak postronki. Jam znana panikara. Wielki Wezyr Paniki. Zawsze znajdę sobie coś do zmartwienia.
Nie znoszę kotów, szczególnie małych.
Koty zadowolone bo dodatkowe żarło było.Wszystko po to by dziecko coś zjadło.
Nawet Convę otworzyłam. Nawet strzykawkę wyjęłam i napakowałąm jej środek paciają. Nawet kotu w pysiałek podjęłam próby wciśnięcia. Ku Najki zgrozie.
Cała ja. Cała wariatka.
Wszak nie ma powodu do paniki bo rano i po południu sporo zjadła. Ale panikowanie to moja specjalność.
Nie tak dawno odeszła Sasia. Też nic nie było widać. Zero sygnałów, że coś się dzieje. Nawet wyniki badań miała ok. Schiza została.
Wybaczcie ,że tak plotę i plotę. Nerwy. Wiem jednak,że zrozumiecie mój strach i obawy.