A dzieki wielkie, olejek z dziurawca fajna sprawa

Wczoraj miałam dzień z cyklu "k..... co ja tu robię".
Rano zaspałam, więc lecę galopem na operację z Manim, Żubr zwiał na schodzy, mówię czort, idziesz z nami. Dobra, Maniek na stole, Żubr się socjalizuje (przy okazji go zważyłam: 2,4 kg, upasłam go prawie pół kilo.....).
Wracamy do domu, Maniek został na operacji. Na środeczku skrzyżowania pod moim domem radośnie bzykają się dwa psy. Rzuciłam ciężkim słowem, poleciałam do domu, cap za smycze, Żubi zostaje, lecę łapać. Oczywiście auta trąbią, mijając zajęte sobą psy o centymetry, pół ulicy ryczy ze śmiechu, pół udaje, ze nie widzi. Przy pomocy jakiejś dziewczyny złapałam towarzystwo. Rozdzieliły się.
Dobra, pannę do łazienki, chłopaka do schronu (miał nakładkę, że chipowany).
Włażę do schro, załatwiamy formalności, pies okazuje się sąsiedzki
Do biura wchodzi kobita z czymś na rękach. Coś ma rozmiary chomika i wyje w niebogłosy....... no tak, matka porzuciła na działkach, czarne diablę, coś ze dwa tygodnie może, oczy jeszcze niebieskie, głodne. W schronie, to wiadomo do uśpienia, bo co zrobisz. Dzwonię do Bianki. Bianka po wyklęciu mnie w czorty mówi "przyjeżdżaj'.
Dobra, a co z suką? Elzamilicz się zgadza na przerzymanie kilka dni, zrobimy sterylkę, poszukamy właściciela (ja tą suke chyba trochę kojarzę i nie ma opcji oddania bez ciachnięcia). Kot wyje.
W międzyczasie dzwoni doktor, że Mani do odbioru Kot wyje.
Jadę po Mańka, zabieram pocerowanego zaćpańca, wsadzam w kenelik, niech odsypia.
Jadę do Milicza. Z suką w transporterze. Kot wyje.
Z Milicza do Żmigrodu, a raczej kawał za Żmigród. Kot wyje.
Wpadam do Bianki, dostaję butle w rękę, kotu do dzioba wtykam, uff, cisza, pije
Wracam do Wrocka, po drodze ładując się w roboty drogowe i w tym momencie uświadamiam sobie że muszę odebrać leki dla kotów...... szybki telefon do lecznicy, wpadam 10 po dziewiątej, leki w łapkę, idę koty kłuć, karmić etc.
Ok 22 dochodzę do wniosku, że mam kompletnie pustą lodówkę, więc udaję się na zakupy do marketu....
Godzina 23.30 Obiad
Tym sposobem u Bianki jest "mój" mikrokot, czarny. Podobno dalej radośnie wyje. Za 2-3 tygodnie będzie do adopcji.
Jakby ktos miał ochote dorzucic do paliwa jakie pożarła akcja ratunkowa, będę wdzięczna.