
Dziś obudziło mnie zbiorcze miaukolenie - puste miski przecież. Przylepka wychudzona, kupy śmierdzące strasznie, ale plastyczne. Codziennie mycie, bo zapach no....
Wczoraj nawet słoneczko było, więc wygrzały się.
Dziś spotkanie z tutejszym domownikiem czyli Burym. Naprychaly na siebie, znaczy się głownie Bury, w końcu broni swojej miski i terytorium.
Szelti czasem znika. Znalazła azyl na dolnej półce mojego tymczasowego biurka.
Ale i tak kolana są najlepsze.