DELLAPrzy Delli po prostu siedziałam...
Przez kompletny przypadek rankiem miziałam jej siostrzyczkę. Wesołą, radosną czarno białą koteczkę, która koniecznie musiała sprawdzić co pańcia przyniosła na śniadanie, czy piękna kotka zmieści się w wysokich butach nr.36, i jak smakuje żwierek z Tesco?? ((źle smakuje, brrr!!!

)) Zdumiałam się, gdy usłyszałam wiadomość, że to radosne, świrkowate stworzonko jest siostrą apatycznej Delli. Co więcej, Della, wg moich tajnych informatorów, miała być równie radosną kotką!
Della przy sprzątaniu przytuliła się do grzejnika. Przycupnęła na podłożonym kocyku. I patrzyła... Biorąc to nieufne drobne stworzenie na ręce... Mała jest bardzo, aż za bardzo drobna

Pogłaskałam ją na tych rękach. Początkowo chciała wiać, gdzie pieprz rośnie, ale szybko się uspokoiła (poddała??

). Głaski, drapkanko, dosłownie chwilkę i z powrotem do kojca. Della nie podeszła na ciepły obiadek. Della nie jest z kotami, które by ją od tego obiadku przepędzały
Poszłam do niej. Przyszedł krejzol Sal. Ale nie odpuściłam Delli. Na okienku, głaskana, delikatnie drapkana, zaczęła jeść. Słoneczko grzało. Siedziałyśmy obie przy tym oknie. Mała coś od czasu do czasu jadła. Obie oglądałyśmy chasającego po konarze na śniegu Sala. Tak to powinno dla Delli wyglądać. Własny parapet, ciepłe, pyszne jedzonko. I kochający właściciel, który obdażałby, w zadumie, Dellę delikatnymi głaskami...
