Nie widzę bo boję się wychodzić że znowu kotek nowy ale może sobie poszedł, kotek mały był taki że na dłoni zmieścił by się podobny do toffika czy muffinka od 7ksiezyc cały biały maleńki pyszczek. Kto go podrzucił to niedobrze zrobił bo tu koty są schorowane i maluch od razu podłapie

... Może sobie poszedł tam skąd przyszedł.
Przerasta mnie wszystko jestem jakby sparaliżowana. Gardło wciąż ściśnięte, nogi z waty. Najprostsze czynności mnie przerastają. Z łóżka zwlekam się z trudnością.
Kotki kotki kotki a nawet jak się je chce złapać to zawsze znajdzie się taka sztuka że się nie da. Albo jakieś inne komplikacje całkowicie nie do przewidzenia ... Tragedie, choroby,epidemie, głód, konflikty interesów i międzyludzkie itp. Wykończyć się można to jakaś puszka pandory.
To kocia depresja!