W sobote połozyłam sie i Daszek przyleciał (ale robi to juz mniej tradycyjnie

), uwalił sie , głowinę wepchnął pod moją brodę, zaczął się nią ocierać, wasiastym zarostem drapać i mruczeć nieziemsko

To,że obslinił mnie i zadławił sie własna slina sam jak na plecyki kudłate się wywrócił to juz inna historia

Brzunio głaskane,łapki wyciągniete,slinka cieknaca i mruuuuczenie które przeszło w ...donosne chrapańsko

Kocykiem TZ nas przykrył.Tylko pysio wystawił i tak leżał przykryty po szyje!!! Długa dachówa z wielkim brzuchem
Monotematycznie powiem:fajny jest
Wczoraj usłyszałam jak TZ mówi do podlizujacych sie mu Jaskowi i Daszkowi(chłopaki w kuchni go ucapiły

),że macie szczęście ,że takie miziate jesteście i po katach sie przede mna nie chowacie bo...(reszta w domysle)
No spójrzmy prawdzie w oczy:maja szczęście
