Życie takie już jest, że raz gorzko, raz słodko. Wszystko się przeplata.
Wszystkie tymczasy, które do mnie trafiają, traktuję jak własne koty.
Radość ze znalezienia dobrego domu, pomaga rozstać się z maluchem.
Jeśli jednak odchodzą na drugą stronę, nic nie pomaga zmiejszyć bólu i żalu po stracie.
Ostatnio u moich tymczasów miałam nawrót kk.
To był bardzo poważny kk, bo oprócz zwykłych objawów, doszedł uporczywy i męczący kaszel.
Większość kociąt przy pomocy weta poradziła sobie.
Odeszła Leni [']. Ale o tym piszę w jej wątku:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=94879&start=45
Moje małe Leniątko, mój mały okruszek.
Odszedł też Unik, brat Wiktora [']. Śliczny, bardzo puchaty kocurek.
Nie wiem dlaczego on nie dał rady. Był duży, wyglądał na silnego.
Bardzo kochany, miziasty, mruczał głośno jak tylko na niego spojrzałam.
Tak duży dawał się odepchnąć od miseczki maluchom. Opiekuńczy wobec nich, lizał je i bawił się z nimi.
Wiedziałam, że odejdzie. Był bardzo słaby, a prosił o mizianki. Brak słów brak łez.
Nie mam ładnych jegoostatnich fotek Zabrała je awaria kompa. Daję to co mam.
Na ostatniej fotce jest ze swoją siostrą.

