Krystian, jesteście z Anią nieocenieni

jak sami wiecie - dyżur dla 1 osoby to 2-3 godziny samego sprzątania, nie wystarcza już czasu na mizianie czy robienie fotek. Zwłaszcza na mizianie, bo koty tego potrzebują. Od czasu jak przyjeżdżacie zaczynam kilkukrotnie czytać Wasze relacje, z uwagą oglądam zdjęcia, bo one bardzo dużo mówią o samopoczuciu futrzaków

I jestem pełna zachwytu
Julia, to dokocenie naprawdę nie wygląda źle, nawet z Twoich opisów. Oczywiście to Ty masz oba koty na co dzień i widzisz je cały czas, ale stan jak na drugim zdjęciu (na parapecie) to ja osiągnęłam po pół roku od dokocenia...
Pietraszka, gratuluję Kajtusiowego zastrzyku

nawet myślałam, żeby podjechać, ale skoro nie dzwoniłaś...

a ja nie mam Twojego numeru, bo po zmianie telefonu coś mi się rozjechało - muszę pouzupełniać.
Zrozumiałam, że wczoraj Dziki Tofik nie zjadł nic? niedobrze, ale rozumiem - wczoraj go z anima_a wyciągałyśmy, żeby obejrzeć ogonek, oczywiście chłopak dostał schizy totalnej. Tak czy inaczej - w czwartek MUSIMY go wypuścić. Nie wiem, co z nim będzie, ale dalej to, co robimy zaczyna mijać się z celem - on panicznie się boi, robi kupę pod siebie, czasem w tym leży, a nawet jak zdobędzie się na odwagę załatwienia do kuwetki, to i tak do kikutka ogonka nie dochodzi powietrze w ogóle, bo on się prawie nie rusza... błędne koło...
WAŻNE:informacja dla wszystkich, którzy regularnie chcieliby dyżurować w naszej kociarni i pytają o umowę. Takie sytuacje zdarzają się coraz częściej, więc:
powstał projekt takiej umowy, wszyscy chętni dostaną go do przeczytania i zaopiniowania. Umowa określa tylko i wyłącznie działanie w kociarni, nie zobowiązuje nikogo (ale też i nie daje prawa) do bycia wolontariuszem Kotyliona. Cieszy nas bardzo, że jest tyle chętnych osób do pracy w naszym lokalu, nie spodziewaliśmy się, naprawdę.
