koteczekanusi pisze:ASK@ pisze: Kolejny kot znaleziony .Dziecko siedzące przy drodze... Brdne, głodne, zapchlone. Tyle osób go mijało.
Ściągnęłaś coś?

Czy to takie ogólne stwierdzenie tudzież wspomnienie?
Tak. Nie ściągnęłam tylko zgarnęłam z pobocza drogi jak z Kefirem do weta jechałyśmy. Siedział dzieciak przy asfalcie brudny, chudy, chory i... zapchlony tak strasznie ,że cała sierść chodziła. Trafił na "kwarantannę" do Agneski bo u mnie kalici jest. W piątek zawita.
Obudziłam się dziś wcześniej. Memlanie kocich dzieci mamuni, kwiki różne, moje głupie sny spowodowały ,że się podniosłam. Postanowiłam iść wcześniej do dzików i zaliczyć w pierwszym rzędzie barak i ruinę by suche dosypać. Wody dolać. Polary donieść. Potem już tradycyjna pielgrzymka miała być z zahaczeniem o okienko "rudzika" by sypnąć też suche. Jakiś kot tam przychodzi na pewno. Szczurek też
Pobieżałam do baraku
najsajpierw, postawiłam torby by się wypkować i...

zdębiałam. Stałam ci ja sobie tak z gębą rozwartą wietrząc zęby i zbierałam rozproszone myśli. Wpierw zauważyłam cień. Potem zauważyłam ... małego kocika co zameldował się przy nodze i wpakował do garów. Tam jest PUSTO. Nie ma nic. Pusty plac, droga... Las , chaszczory... Zgarnęłam. Co było robić. Zostawiłam torby i trzymając malca podyrdałam biegusiem do domu. Dziecko wtulone we mnie, opowiadało mi swoje przeżycia. O godzinie 5 rano znów cała klatka wiedziała ,że kota niosę. Bo nie raczyła się kocina, mimo prośby, uciszyć. Wsadziłam do łazienki. Uciszyłam Majkę co w obronie kota stanęła. Dałam jeść ,
zamkłam drzwi i poszłam po sagany i sakwojaże co zostały porzucone.
Janusz ze spokojem przyjął obecność kota w łazience. Choć chyba dość późno ją zauważył. Zagadała do niego jak sedes okupował. Mała została zamknięta w brodziku. Głodna. Bo to dziewczynka. Tulaśno-mrucząca. Gadająca. W wieku ok 3 miesięcy.
Czy jestem zbieraczką ? Tak.
Mając na uwadze naszą sytuację powinnam kota zostawić. Dziecko kocie zostawić.
Pomyślę potem . Musi się jakoś ułożyć. Musi.