OTW18- cyborgi,f.39,41,42,43,46;nowe malce f.od70

Zdrowia życzymy i Tobie i maluchom :ok:

**Adopcje: 9 >>**

Przed wczoraj miałam pracową nasiadówkę 5,5 godziny. Kręgosłup mi padł totalnie. Ledwo wróciłam do domu. Teraz dowalił mi kopa chyba rotawirus. Na to wygląda. Noc ledwo przeżyłam.

Łaaaa piszcze z radochy na takie cudne zdjecia Ulisia i Ulotki

Cudne są

Hanulka odświeżyła wątek, na którym - jak rozumiem - proponuje sprowadzenie Fosprenilu: viewtopic.php?f=1&t=177862&p=12012353#p12012353
Może warto się skontaktować przez pw, może Fosprenil by się przydał maluchom?

**Adopcje: 9 >>**

Stomachari pisze:Hanulka odświeżyła wątek, na którym - jak rozumiem - proponuje sprowadzenie Fosprenilu: viewtopic.php?f=1&t=177862&p=12012353#p12012353
Może warto się skontaktować przez pw, może Fosprenil by się przydał maluchom?

Dzięki za troskę. :lol:

My już się załatwiliśmy dzięki milva b. :201494

Żyjemy.Zwlokłam się z wyra , oderwałam od sedesu i pomkłam :mrgreen:

do dzieciuhów. Gdyby nie one zdechłabym. Zmusiły mnie do innych działań niż dbanie o wypróżnienie żołądka. Przede wszystkim żarcie zapodałam. Prawie umarły z głodu. A ja od zapachu tegoż. Potem się zakropiliśmy rączką drżącą. A potem zostałam wynagrodzona przytulankami U-boocika

Wzięłam go w ramiona a on brzusiek dał do mizianek. Mruczał jak najęty. I tymi swymi zabiałkowanymi oczkami zerkał. Potem przydyrdał UFOcik. On jak mop wygląda do domu dla lalek. Taki rozczochraniec. Jak mu fajnie było na kolankach. Nie uciekł

Jak się rozkręcił z motorkiem

Uliś czynił awantury- zazdrośnik.Ale nie miał ochoty na przytulanki. Ulotka z Uzim obgryzali mi palce u nóg. Najlepsza zabawa. Takie piękne się wszystkie zrobiły. Podrosły. Utyły. Wesołe i takie ruchliwe są. Mają coś z wiewiórki :ryk:

Odpukać, chyba kryzys zdrowotny zażegnany. Tylko te oczyska :placz:

Oby Twój kryzys też poszedł

**Adopcje: 9 >>**

Oby. Na razie dbam o linię w tali :mrgreen:

Myślę ,że zmęczenie materiału u mnie też ma wpływ. Młódka nie jestem a od kilku tygodni (od dnia łapania dzieci) śpię po 4 godz na dobę. Jestem zmęczona i tyle. To już nie jest mój świat. Za stara jestem na bachory. :placz:

Wczoraj nie nakarmiłam bezdomniaków wieczorem. Dziś wsio czekało głodne i z pretensjami. Ale dzięki mojemu niedomaganiu, widziałam burą w lesie.Pierwszy raz od dawna. Zjawiła się na zawołanie. Czekała aż odejdę by wejść na stołówkę. Schudła deczko ale i tak dobrze wygląda. Tak się ucieszyłam.
Widziałam też dwie bure z kotłowni. Kamień mi spadł z hukiem. Obie więc żyją. Obie chudziny są okrutne. Nie wiem dlaczego. Bo żarcia mają po kokardki.
Żarcie zawsze na czas jest więc nie musiały się koty wysilać.

Banalnie i odkrywcze dodam, że 4 godziny to za mało

ASK@ pisze:
Stomachari pisze:Hanulka odświeżyła wątek, na którym - jak rozumiem - proponuje sprowadzenie Fosprenilu: viewtopic.php?f=1&t=177862&p=12012353#p12012353
Może warto się skontaktować przez pw, może Fosprenil by się przydał maluchom?

Dzięki za troskę.
My już się załatwiliśmy dzięki milva b.

Cała przyjemność po mojej stronie

ASK@ pisze:Myślę ,że zmęczenie materiału u mnie też ma wpływ. Młódka nie jestem a od kilku tygodni (od dnia łapania dzieci) śpię po 4 godz na dobę. Jestem zmęczona i tyle. To już nie jest mój świat. Za stara jestem na bachory.

Ja odchowałam teraz 3 mioty na smoczku, jeden bez matki sztuk 6, drugi miot z matką sztuk 8 plus jeden adoptowany przez nią wcześniak jedynak, więc wiadomo, musiałam matce pomagać w karmieniu. Ponad 3 miesiące bez snu

Nawet teraz śpię max po 4,5-5 godzin na dobę. Wiem co czujesz :smokin:

Dużo zdrowia życzę, i Tobie i małym kluskom

**Adopcje: 9 >>**

Toś rekordzistka milva b.
Naszym wyczynem najsporniejszym było odchowanie 8 sztuk, ślepych ,10 dniowych chorych maluszków. Bo kilkanaście kociaków w jednym czasie około 6-tygodniowych to pikuś. :mrgreen:

Mogę wstawać, karmić, masować brzunie. Tylko choroby mnie wykańczają. Praca mnie wykańcza. Znaczy się żelowanie kudłów i pecanie rzęsek. Oraz ozdabianie ciałka obłego w jakieś fatałaszki. Bo ja mogę na co dzień w kiecce na gumkę łazić i laczki wdziewać. Wykańcza mnie szykowanie żarcia i chodzenie do dzikunów. Czasem nie wiem jak ułożyć ranek by wsio ogarnąć.
Dziś podjęłam próbę poleżenia do 5 rano. Ale nie dało rady. Oczy już sprawdzały od 4 czy aby na pewno nie oszukuję. Dla Oczu to czas miłości, miłości to czas...Czyli włazi chudymi badylami i wgniata mi cyc aż do prześcieradła. Buczy śpiewnie i liże mi włos. Świergoli. Stepuje. Odskakuje i wskakuje. Kładzie się na mym brzuniu, boczku, nie boczku. Widząc jej pasję w ogarnięciu tematu pańci śpiącej, reszta rusza do ataku frontalnego. Zaczyna się miaukanie, warczenie, skoki, bodzenie. Na ten rejwach w pokoju małych zaczyna się demolka. Oraz płacz straszny. Co robić, czas wstać. Podniesione w geście triumfu ogony prowadzące mnie do kuchni oznaczają jedno. Znowu wygrały pasożyty. :strach:

**Adopcje: 9 >>**

Kasia ma kłopoty. Jeśli to tak nazwać możne.
Proszę piszcie, zaglądajcie...Może się uda pomóc jej kotom.
viewtopic.php?f=1&t=185488

Boże... brak mi słów.