Podziwiam miłość do kotków, ten trud podczas choroby, adopcje i inne.
Ja mam koteczkę znajdka od początków grudnia, chorą, przemarzniętą i brudną zabrałam do domu, dwa dni temu znalazł się domek ale po 12 godzinach koteczka była już nazad u mnie. Cały czas miauczała, nie dała spać, prychała na domowników, nie chciała jeść i pić, skakała po meblach. Takie słowa się powtarzały.

Brak cierpliwości, miała to być ich pierwsza kotka.
Ogłaszam ją od nowa, co prawda już trzy koteczki dzięki pomocy młodej osóbki - kociary udało mi się 3 maluszkom znależść domki. Sądzę, że i tej, która prześladuje bardzo moje kotki uda się też coś odpowiedniego poszukać. Ja też po niemal 50 letniej przerwie mam prawie od dwóch lat kotunie Sisi i Pusię, bardzo je kocham, a ostatnio nie mogę przejść obojętniej obok jakiejś "bidy".
Na strzeżonym parkingu opiekuję się śliczną zielonooką czarnulką, ona tam się urodziła, ma teraz 1,5 roku, jest wysterylizowana ale jej matka jeszcze po niej miała 4 kociaki przed samą zimą więc szybko jak tylko zaczęły samodzielnie jeść poszukałam im domki. Były te kluseczki śliczne, zostały całkowicie udomowione chociaż matka jest dzika.
