Wasze oburzenie jest słuszne , ale tylko wtedy,jeśli wypadek nastąpił z powodu braku dozoru i wyobraźni właściciela kota. Bo istnieje tez druga strona medalu.W blokach balkon jest również drogą ewakuacyjną w razie jakiegoś kataklizmu w rodzaju np: pożaru lub innego zagrożenia, pod warunkiem jednak, że ten balkon nie jest okratowany.
Mój dwuletni kocurek wychodzi na balkon w szelkach i na smyczy tak wyregulowanej, aby nie mógł zrobić sobie krzywdy. A zapięcia szelek trzymają mocno. No i jest cały czas pod nadzorem. Zwykle wyleguje się na nim, ale tylko w określonych porach dnia, gdy nie ma jeszcze wielkiego nasłonecznienia. Od czasu do czasu trzeba go zabrać do mieszkania, zamknąć balkon,odpiąć z szelek ,aby mógł załatwić swoje sprawy kuwetkowe i inne bardziej lub mniej pilne. Nie słyszałam , aby kocio narzekał na takie rozwiązanie .Pozostawienie kota samopas i luzem przy otwartym balkonie to zaproszenie nieszczęścia do domu.
Po prostu trzeba trochę staranności i wyobraźni i da się pogodzić bezpieczeństwo i ludzi i kotów.
