skacze ta choroba jak jaka głupia, temperatura na zmianę albo 40 albo 37,5

Matacam nie pomaga ani na zbicie gorączki (wczoraj rano dostały, a koło 13-tej i tak Simca miała ponad 40 stopni) ani chyba na ból nóżek, bo po tolfedynie Simca z Lexusem szalały, po Metacamie nie ma poprawy.
Mamy chyba dodatkowo pecha, bo upał i duchota ogranicza apetyt wszystkim, nie tylko maluszkom, więc tak naprawdę nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy na te warunki zjadły dużo czy mało... TŻ rozpieszcza Autka i Szpilkę, co chwila podtyka im coś innego do jedzenia. Podobno wczoraj przekupił maluszki surową siekaną wołowiną

ja wiem, że one malutkie i chore, ale coś jeść muszą przecież, podobno rzuciły się na tę wołowinę jak wilki. Wieczorem próba karmienia nie poszła nam: tylko Lexus trochę zjadł, Simca nie, Lancia wykręcała się na wszystkie strony. Po odłożeniu do klatki pochrupała za to chrupków. Rano - veto jedzeniowe wyrazili wszyscy... I traf tu, człowieku, za nimi?
Dziś poprosimy CoolCaty o analizę wyników badań. Wszytkie małe mają lekką anemię. Martwi mnie Simca, ma malutko białych - organizm się nie broni

Lancia z kolei wysoki poziom fosforanów. Oczywiście wyniki pierwiastków przyszły z porąbanymi normami

nauczona doświadczeniem po wynikach Klemcia wcale się nie przejęłam strzałkami wskazującymi przekroczenie normy, tylko chwyciłam kalkulator i najpierw poprzeliczałam wartości brzegowe.
Lancia nie wiem, albo jej się poprawia (zaczyna powolutku spacerować po klatce, większość czasu siedzi a nie leży jak z diabła skóra) albo to przedśmiertne podrygi (wygląda strasznie, jest przeraźliwie smutna, jakby nie miała napięcia mięśni twarzy, do tego chuda jak patyczek

)