Dziewczyny,
po pierwsze wielkie dzięki za wszystkie słowa otuchy, założenie wątku, zabranie Dudusia i opiekę nad nim!!!!
Przepraszam, za brak wieści, ale "siła złego na jednego" - padł mi komputer w domu, a po pracy biegłam od razu z kicią do weta. Wiele rzeczy odpuściłam, bo Kicia stała się najważniejsza. Jest ze mną od prawie 15 lat, a przecież przyjaciela nie zostawia się w chorobie. Wiele osób ma o to do mnie żal, ale trudno.
Dzisiaj mija trzeci dzień (od 29 lutego), kiedy nie jestem z moją Dziką w lecznicy. Nie wiem, czy będzie lepiej, bo Dzika nadal umiarkowanie interesuje się jedzeniem, ale pozwalamy jej odpocząć od codziennych kroplówek i wizyt w lecznicy. Liczę się z tym, że będę musiała się z Nią pożegnać, ale póki jest cień nadziei - walczymy!
Co do Maluchów - Demi od początku była odważniejsza. Po odłowieniu miały zrobione testy na FELV (ujemne). Na FIV u tak młodziutkich kotów nie ma sensu robić, bo są niemiarodajne. Zostały odpchlone i odrobaczone. Nie były zaszczepione, bo miały początki kk i dostawały antybiotyk
Wieści z frontu - Demi wpatrzona jak w obrazek w Zębula - to jej mistrz, idol i opiekun.
Chyba będę miała problem z ich rozdzieleniem.
Pozdrawiam wiosennie
Norka