Do Ostródy dojechaliśmy po 3 nad ranem. Nie mogłam sie doczekać pójścia do schroniska. Pani Ewa mówiła, że ponieważ przyjeżdżamy z tak daleka to w każdej chwili może ktoś przyjechać specjalnie dla nas, ale nie byłam na tyle niedobra by budzić kogoś o 3 nad ranem .
Wytrzymałam do 9, okazało się, że jesteśmy kilka minut od celu, więc szybko byliśmy na miejscu. Kierowniczki nie było, ale pracownik pozwolił nam sie rozejrzeć po schronisku, jednak nie pozwolił zrobić fotek.
Musze Wam powiedzieć, że w schronisku byłam po raz pierwszy i zrobiło to na mnie straszne wrażenie

. Te wszystkie psiaki, kociaki

....
Poszliśmy do boksu dla kotów, chciałam zobaczyć Edzia i kliknąć kilka fotek jak jeszcze był zamknięty - niestety nie było go

.
Okazało się, że zaraz rano wzięto go do biura, bo wiadomo było, że przyjadę po niego

.
Kociak piękniejszy niż myślałam, wystraszony, nie przyzwyczajony do ludzi. Pani Ewa opowiedziała mi, że gdy go przyniesiono do schronu to miał takie rany, ze zalęgły sie w nich larwy, mało brakowało a zaczęły by go zżerać od środka

. Wyobrażacie sobie co ten biedaczek musiał przejść, jaki ból, strach, cierpienie???
Wyleczono go, ale całe swoje życie przesiedział w boksie w schronisku. Nikt go nie chciał z powodu chorej łapki.
Potem przyszła Aga i Matusz i reszta wolontariuszy z Ostródy ze spaceru z psiakami.
Aga to nie jest kociara

to typowa psia ciotka

. Kieszenie ma wypchane kawałkami kiełbasy i przekupuje nimi psy

. Zamartwia sie i po chwili rozmowy zupełnie o mnie zapomniała bo kolejna bieda potrzebowała natychmiastowej pomocy

.
Podpisałam adopcyjna umowę i Edzio był mój

.
Najpierw chciałam go wieźć na kolanach, ale kiciunia była przestraszona. Kontenerek od razu zaakceptował i chyba czuł się w nim bezpieczniej niż u mnie na kolanach, więc postanowiłam, że tak będzie dla kociaka najlepiej. Podróż minęła bez problemu. Edek był spokojny choć wystraszony. Nie ma choroby lokomocyjnej i akceptuje kontenerek co mnie cieszy ogromnie, bo nie będzie kłopotów z wizytami u weta.
Po drodze zrobiliśmy dwa postoje. Pierwszy z powodu Edka, który posikał posłanie, drugi z powodu nas, bo potrzebowaliśmy kawy

. Przy pierwszym postoju Edzio był przerażony jakby cały świat był przeciwko niemu. Wcale mu się nie dziwie, bo akurat na postoju były 3 autokary z turystami, sama byłam przerażona

. Na drugim postoju obłaskawiłam kocurka śmietanką od kawy, chciałam nawet kurczakiem, ale o ile śmietankę wychłeptał i rozglądał sie za większa ilością o tyle kurczaka nie ruszył.
Siedział u mnie na kolanach zupełnie spokojnie, ale jak postawiłam go na chwilkę na trawie to zachowywał sie tak jakby to zielone i cała przestrzeń wokoło go przerażała.
Reszta podróży minęła spokojnie.
Troszkę sie bałam spotkania Edka z moim psem Axlem, ale psiak obwąchał dokładnie kontener, zaglądnął przez kratkę i zaakceptował kocurka od razu, a Edek ze stoickim spokojem sie temu przyglądał i nawet nie parsknął

.
Trochę przestraszony spoglądał na resztę rodziny, która mu sie przyglądała i chyba tym wystraszonym spojrzeniem zdobył ich serca. Rodzinka zgodnie stwierdziła, że Edkowi trzeba zmienić imię, bo to, które ma w ogóle do niego nie pasuje

.
Swój osobisty domek zaakceptował od razu, schował się i tylko oczka biegały niespokojnie lustrując nowe otoczenie. Od razu dostał jedzonko, picie. Potem nastąpiło zaznajamianie sie z Axlem i mieszkaniem. Kuwetę ze żwirkiem tez zaakceptował od razu ........ robiąc sobie z niej legowisko

.
W nocy obudziło nas drapanie ........ okazało się, że kociak strawił swój pierwszy domowy posiłek i za najlepsze miejsce do załatwienia się uznał róg pokoju

. Nie będę opisywać szczegółów widokowo - zapachowych

. Natomiast rano zauważyłam, że Edzio wykorzystał kuwetę do celów dla których jest przeznaczona

.
Jak narazie kocurek nie czuje się pewnie, w tej chwili schował się pod wannę i tylko co jakiś czas wystawia głowę z łazienki. Ciągle jest jeszcze niepewny, ale coraz bardziej śmiały. Czasami tylko syczy, ale tak bardziej ostrzegawczo niż grożąco. Jest bardzo ciekawski, spojrzenie ma inteligentne i widać, że to mądry zwierzak.
W najbliższym czasie pojedziemy do weta by zrobić mu badania.
Kociak ma katar i trzeba jak najszybciej sprawdzić co to, oczka tez nie są w najlepszym porzątku, także przydałoby się stwierdzić co z łapką, czy nie dałoby się jej wyleczyć.
To chyba tyle jak na pierwsza relacje

.
Fotek jest niedużo i nie są najlepszej jakości

. Można je obejrzeć w albumie formowym AFN.
http://www.esza.pl/forum/album_personal.php?user_id=2