Nie mogłam wysiedzieć na uczelni.
Od pani, która wczoraj wzięła tygryska usłyszałam następującą historię:
Otóż kotek zachowywał się bardzo grzecznie, tulił się, łasił, ładnie zjadł i skorzystał z kuwety. Natomiast rezydentka podobno się wściekła, syczała, miauczała całą noc, przeganiała go - było dużo hałasu i zamieszania. A pani ma chorego męża, który w nocy musi się wysypiać i gdyby jemu coś się stało przez kotka, to pani miałby go (tego męża) na sumieniu. Zwłaszcza, że kotek był dla niego niespodzianką

Zatem tygrysek nie dostanie swojej szansy - dziś o godz. 18 będzie już u mnie.
Mam pretensje do samej siebie - od początku wiedziałam, że to nie ma szans powodzenia, ale ponieważ tej pani bardzo zależało i - tak jak pisałam - dała 50 zł. na leczenie kotka, nie mogłam postąpić inaczej. Musiał pójść do niej, na tę próbę.
No nic - pilnie szukam dla niego domu!