Jak widzę Gapcio (od dziś Antoś) szukał domu od grudnia. W tym czasie nawet nie myśleliśmy z mężem o nowym kotku - mieliśmy Dwie Czarne Brojące Małpy - Tosię i Mietka

Jeden Zbój bardziej broił, Druga Myszka odrobinę mniej, bo była nieco chora. Parę dni temu okazało się, że chora była bardziej, niż mocno i musieliśmy pozwolić jej odejść... Pełen dramat i NIKOMU nie życzę wiezienia do weterynarza w nocy płaczącego i tracącego przytomność futrzaka...
A ponieważ Mietek chodził markotny (zawsze był z kimś - albo z ze swoją mamą i jeszcze trzema innymi kotkami albo z przyszywaną siostrzyczką), to mimo rozpaczy po Tosi postanowiliśmy nie czekać i wziąć od razu jakiegoś Wesołego Misia

Gapcio jest pierwszym (i ostatnim) kociakiem, którego oglądaliśmy. Nie dojechaliśmy nawet do innego kotka - a przecież chcieliśmy wziąć młodziutkiego zupełnie, najwyżej 3-miesięcznego

Wygląd nie miał dla nas znaczenia, chcieliśmy żeby był ZDROWY. No i proszę - trafił się nam przy okazji śliczny
Na razie Antek śpi w łazience, schowany za muszlą (ale śpi twardo, znaczy, że sie nię boi), Mietek do niego łazi i wącha jak szalony

Obyło się rzeczywiście bez łapoczynów, Mietas prychnął tylko dwa razy i raz pacnął nieopazurowaną łapką (ale Antek to zignorował zuuuupeeeełnieeee) agresjii zatem nie widzę a nieco sie obawiałam

Ale zobaczymy, jak tam noc nam minie...
Bardzo dziękuję pani Izie, że zgodziła się nas dziś wpuścić mimo choróbska. Dziękuję w imieniu własnym, Męża, Mietka, Antka i ducha Tosi
