Oj, Zuza, jakby testy wypadły pomyślnie dla kici, to ja bym chyba umarła z radości!!!!!
Dziś byłam u niej, ciągle jest, ciągle tak samo dystyngowana i pełna gracji, troszkę wyszczuplała, ale to w porównaniu ze stanem początkowym, natomiast nie widziałam jej już kawał czasu i prawdę mówiąc bałam się, co zastanę. Okazało się, że jest OK, dogadała się już chyba z wszystkimi kotami, żadnych oznak choroby nie widzę.
Jesli Twoja koleżanka byłaby na 100% zdecydowana, to wtedy bedziemy kombinowac, żeby małą wyciągnąć ze schroniska i przechować, żeby nikt jej w międzyczasie nie chapnął.
Pozdrów serdecznie koleżankę i jej córeczkę
