Tak,tak misja zakończona wielkim sukcesem. Choć sama uważałam ,że to szalony pomysł i bardzo bałam się tej podróży, teraz wiem,że było warto. Czasem warto posłuchać serca, nie rozumu:) Aronia zasługuje na Ten Dom, a Ten Dom zasługuje na Aronię

Ta akcja była warta każdych pieniędzy (dziękuję Kasi z Krakowa i Tat, które pokryły lwią część kosztów, oraz darczyńcom z bazarku

) i czasu!
Aronia wspaniale zniosła podróż, wieziona była jak Królowa-na kolankach. Była bardzo grzeczna i spokojna, jakby wiedziała,że jedzie do swojego domku na zawsze. Nie wymiotowała, nie miauczała, nie nabrudziła-ideał! W nowym domku pozwiedzała, wyjadła chrupki Marcelowi, po czym przejęła fotel Pani domu i spokojnie się relaksowała.
Marcel chodzi krok w krok za Aronią, z zaciekawieniem, a nawet wydaje się zadowolony z towarzystwa

(był osowiały po śmierci kociego przyjaciela).
Teraz pozostaje tylko trzymać kciuki za zdrowie Aronii, żeby mogła cieszyć się kochającym domkiem jak najdłużej.
Przepraszam, dziś fotorelacji nie będzie, aparat został w aucie,a ja już chyba przytulę poduchę z poczuciem dobrze wykonanej roboty
