Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy
ASK@ pisze:Może i dobrze,że osłabione nie ruszyły w drogę. Osobiście nie jestem za przerzucaniem kotów chorych bo można ich stan pogorszyć.
A to,że nie dogadałyście sie to już inna sprawa.Jednak nic straconego jeszcze.
Trzymam kciuki za maluszki.
J.D. pisze:nie skomentuję bo nie zamierzam wywołać wojny...
powiem tylko tyle,że koty nie zostały u mnie bo pragnęłam mieć w domu 5wyjąco-srających "butelkowców"...
ASK@ pisze:J.D. pisze:nie skomentuję bo nie zamierzam wywołać wojny...
powiem tylko tyle,że koty nie zostały u mnie bo pragnęłam mieć w domu 5wyjąco-srających "butelkowców"...
Asia, co się stało?
Wojny nie wywołasz (chyba) ale co sie stało?
Kociki mocno chore?Miałyście kontakt z wetami, nic nie powiedzieli o ich stanie?
Wiem jak u ciebie ciężko.
Przez mój dom przeszły różne tymczasy, od osesków jeszcze młodszych od tej piątki (Maciuś jeździł ze mną nawet do Łodzi,bo musiał być karmiony i odsikiwany itp co 2 godziny np) po koty dorosłe. Nie boję się kotów chorych, z racji przyszłego zawodu nie jest dla mnie problemem robienie zastrzyków, kroplówek czy innych czynności związanych z leczeniem kotów.
Gosiak104 pisze:Nie wiem kiedy Asia będzie miała chwilę żeby napisać, więc napiszę od siebie, jak ja to zrozumiałam i odebrałam.
W trakcie pierwszej rozmowy z Asią powiedziałam, żeby się dowiedziała od weta czy na 100% początki biegunki i gorszego stanu jednego z kociaków nie są może oznakami PP, bo wtedy niestety nie będę mogła pomóc. Nie mogę sobie pozwolić na wprowadzenie do mieszkania kotów które są pod tym względem niepewne, a objawy mogą sugerować tą paskudę. Asia jednak zapewniła mnie, że to absolutnie nie może być PP. Spokojnie zaczęłam przygotowywać się na przyjazd kociąt. Zdobyłam mleko Farmfood, pożyczyłam kojec, wczoraj złożyłam maluchom lokum i czekałam. Przed godziną 14 Asia zadzwoniła z informacją, że jeden z kociaków ma problemy z pęcherzem, jest leczony. Poprosiła mnie, żebym zastanowiła się czy nadal chcę przyjąć całą piątkę, czy może wolę żeby przyjechały 3 kocięta. Zapewniłam, że jestem gotowa zająć się wszystkimi, jedyne czego będę potrzebowała w tej sytuacji to dokładnego opisu od weta, co zostało zdiagnozowane, jakie leczenie jest wprowadzone i jeśli ma być kontynuowane to proszę o kilka dawek leku, żebym przez weekend mogła dalej kociaka leczyć a potem pojadę do swojego weta z wszystkimi informacjami. To była nasza ostatnia rozmowa. Asia miała po 14 dzwonić do wetki i potem odezwać się do mnie. Po 18 napisałam smsa z pytaniem co z kociakami, po jakimś czasie wysłałam też priva. Asia odpisała dzisiaj rano, że kocięta są u niej, mają biegunkę (o której nikt wcześniej jej nie poinformował), są osłabione i Asia nie bardzo wie co teraz z nimi będzie. Odniosłam wrażenie, że nie do końca się zrozumiałyśmy, więc wysłałam kolejnego priva, jak się okazało słusznie. Asia sądziła, że ja nie chcę zająć się chorymi kociakami, co absolutnie nie było prawdą, no ale nie udało się nam wczoraj rozwiać tych wątpliwości, dlatego kocięta zostały na miejscu. Przez mój dom przeszły różne tymczasy, od osesków jeszcze młodszych od tej piątki (Maciuś jeździł ze mną nawet do Łodzi,bo musiał być karmiony i odsikiwany itp co 2 godziny np) po koty dorosłe. Nie boję się kotów chorych, z racji przyszłego zawodu nie jest dla mnie problemem robienie zastrzyków, kroplówek czy innych czynności związanych z leczeniem kotów. Na drodze stanęło złe zrozumienie mnie przez Asię i brak wyjaśnienia wątpliwości wczoraj. Tylko tyle i aż tyle.
Mam nadzieję, że kociaki szybko pozbędą się biegunki, bo dla takich maleństw grozi to szybkim odwodnieniem i w rezultacie wiadomo czym
Użytkownicy przeglądający ten dział: muza_51 i 707 gości