» Pon maja 21, 2012 20:50
Re: Mizia i Mamba - białaczkowe koteńki - Sosnowiec
Dzisiaj spotkała mnie straszna przykrość. Zostałam potraktowana ohydnie przez kobietę która przywiozła mi Mizię i Mambę.
Kiedy je przywiozła, obiecywała pomoc a kiedy okazało się że mają białaczkę, zapewniała wielokrotnie że da mi pieniądze na testy. Więc ja naiwna, pytałam kilkakrotnie o te 300 zł. Zawsze miała wymówkę, że teraz nie ma bo samochód się zepsuł, że jak mąż przyjedzie z trasy to mi da, bo on trzyma kasę, to że nie ma czasu. Więc ja zdenerwowałam się, bo widzę że baba robi uniki i napisałam maila. Wklejam go:
Proszę Panią
Przede wszystkim pisząc do kogoś, wyraz “Pani” piszę się z dużej litery. Tego nakazuje szacunek dla drugiej osoby. Tak, ja również pisałam z małej litery, ale dopiero po tym, kiedy Pani pierwsza napisała do mnie małą literą. Ale to drobiazg. Trudno.
Jeśli chodzi o kotki, to rzeczywiście ja chciałam je zabrać i to była moja decyzja. Tylko proszę sobie przypomnieć, że chciałam jedną kotkę. Ponieważ sytuacja była taka, jaka była, złapała się inna, a zaraz potem czarna, nie było innego wyjścia. Musiałam zabrać obie.
Ale proszę sobie przypomnieć swoje i męża słowa, cyt: “Nie zostawimy pani samą z tym, pomożemy” Zapłacimy za testy. Jeszcze wtedy nikt z nas nie wiedział, że mają białaczkę.
Po co pytała Pani jakie karmy podaję kotom? Po co obiecywała, że przywiezie. Po co nalegała Pani na takie drogie testy, kiedy okazało się, że są bardzo chore? Po co umawiała się na którąś tam niedzielę, że podjedzie i poda pieniądze na testy?
Pani swoje pieski kupiła w hodowli, ja koty ratuję. To jest zasadnicza różnica. I nikt nie przewidział, że mają białaczkę. Być może wiedząc o tym nie zdecydowałabym się na ich wzięcie. Chyba powinnam je od razu uśpić, unikając w ten sposób tej sytuacji, jaka zaistniała.
Przez moje mieszkanie przeszło mnóstw kotów, ale takich chorych nie miałam nigdy. Czy, gdyby Pani wiedziała, że Pani pieski są chore, zdecydowała by się je kupić – na pewno nie.
Więc proszę nie pisać bzdur, że powinnam liczyć się z kosztami utrzymania kotów, skoro mam doświadczenie. Pani chyba nie chce zrozumieć różnicy pomiędzy kosztami utrzymania a kosztami leczenia takich kotów.
W takim razie wyjaśnię Pani.
Koszty utrzymania, to kupno karmy i to wszystko.
Koszty pozostałe to:
- sterylizacja – koszt jednej kotki to ok 150 zł (jedna była już w ciąży)
- szczepienia - koszt dwóch kotek to 200 zł
- pierwsze testy – koszt 140 zł
- testy PCR – koszt 300 zł
- koszt leczenia białaczki na dwie kotki to ok. 3600 zł (interferon zwierzęcy)
Poza tym, takie koty będą łapały różne choroby, których kosztów leczenia nie da się przewidzieć.
Razem kotki kosztowały mnie do tej pory 4390 zł.
Czy to coś Pani mówi??????
Ale skądże, ważne że “pomogliście Państwo” wyratować biedne koty. I chwała wielka za to, pewnie już wszyscy znajomi wiedzą jak pomogliście Państwo tym kotom.
Ja również mam auto do naprawy, lecz ważniejsze są dla mnie kotki. Są pewne priorytety, dla mnie pierwszą sprawą jest życie kotek.
I jeszcze jedno. Nigdy nie przypominałam Pani o kosztach utrzymania, jedynie chciałam wyegzekwować od Pani obiecywane wielokrotnie marne 300 zł.
Wobec Pani postawy, rezygnuję z obiecanej “pomocy” i zwalniam z obietnicy. O zdrowie kotek nigdy Pani nie pytała, więc nie widzę potrzeby informowania o skutkach leczenia, o tym czy kotki żyją i w jakim są stanie.
Pieniążki proszę przeznaczyć na śliczne kokardki dla yorków, które pewnie będą kosztowały nie mniej niż 300 zł.
Żegnam i życzę zdrowia Państwu i yoreczkom.
Dzisiaj dostałam od niej odpowiedź
Wklejam:
Witam Panią.
Przede wszystkim nie używa się określenia dużą lecz wielką literą, taka forma obowiązuje w języku polskim.
W sprawie kotek, Pani postawa jest karygodna,pod pretekstem pomocy zwierzętom usiłuje Pani naciągać ludzi na pieniądze. Od początku sprawa kotek była jasno przedstawiona, nikt nigdy nie obiecywał pokrycia kosztów utrzymania czy też leczenia kotów. Świadomie podjęła się Pani przyjęcia kotków, teraz pokazała Pani swoim zachowaniem prawdziwy brak odpowiedzialności, zwierzęta to nie rzeczy, które bierzemy pod wpływem impulsu, to istota żywa, która potrzebuje opieki do końca swojego życia, więc będąc świadomą braku środków finansowych na utrzymanie zwierząt i tak przyjęła je Pani do siebie, nie wiem co Panią kierowało przy podejmowaniu decyzji, na pewno nie dobro zwierząt, w przypadku kiedy nie można zwierzęta zapewnić pełnej opieki, rezygnuje się z przyjęcia ich, a na pewno inni ludzie, którym na prawdę zależy na zwierzętach, a nie na własnych korzyściach materialnych,przyjęli by je pod swój dach. Ja decydując się na dwa psy rasy yorkshire terrier, dokładnie przemyślałam koszty związane z ich utrzymaniem, dopiero w tedy świadomie i z pełną odpowiedzialnością dojrzałej osoby, podjęłam decyzje o ich zakupie.
Pani mail był wysoce niestosowny, a Pani zachowanie pozbawione klasy, dlatego zgadzam się z Panią o zaprzestanie utrzymywania wszelkich kontaktów.
Jeżeli chodzi o finansową pomoc zwierzętom, zapewniamy ją tylko i wyłącznie po przez fundację, tylko w ten sposób mamy pewność iż wpłacone pieniądze zostaną przeznaczone na pomoc zwierzętom a nie na przyjemności innych ludzi.
Pozdrawiam
D. Baran