Nasz Grzybiarz Azi robi kolosalne postępy socjalizacyjne, bo już tak nie boi się kiedy wyciągamy do niego ręce, biega jak szalony po kanapie, którą również z lubością drapie

Złapany nie wyrywa się i nie szuka drogi ewakuacyjnej, a z przyjemnością oddaje się pieszczotom i mruczy jak silnik diesela. Nasza obecność staje się dla niego powoli całkowicie normalna (a powiem więcej, właśnie w tym momencie biega naokoło laptopa i obserwuje jak stukają literki) i sam zaczyna nas prosić, żebyśmy się z nim pobawili

Absolutnym hitem okazały się sznureczki, które imitują drzwi od kuchni i kiedy akurat nikt nie zwraca na niego uwagi to gania za nimi jak szalony. Śmiało stwierdzam - kot kuwetowy jak ta lala

Dzisiaj już opędzlował miseczkę karmy i aż mu się oczęta pstrzą do głupoty

Pies wrócił na swoje włości i przyznaję - był dosyć ciężko zaskoczony obecnością nowego sierścia w domu. Azi - tak jak przypuszczałam - zjeżył się jak skrzydlica i profilaktycznie na powitanie Lukę uraczył strzałem z łapy w pysk, na co ona się obliznęła i zmierzyła mnie wzrokiem pełnym zniesmaczenia, zdającym się mówić: "coś Ty mi tu do domu wpuściła?" Jestem naprawdę pełna podziwu i dumna z nich obojga, bo Azi wykazuje niesłychaną odwagę, a Lucynka niesamowitą cierpliwość. W tej chwili zaczynamy się trochę robić zazdrośni o Lukę, bo ona budzi większe zainteresowanie kota niż my! Mam wrażenie, że wyczuł już po prostu w niej kompana do zabawy i powoli przymierza się do skoku na jej merdający ogon

Za chwilę zacznie się prawdziwa gonitwa, bo oba zwierze są już w nastroju do zabawy.
Prawie niemalże popadaliśmy z radości, kiedy Azi wlazł do nas na kanapę i sprzedał po soczystym całusku w kolanko, po czym chyba zorientował się, że przesadził z czułościami i uciekł jak poparzony

Ogółem wszystko w jak najlepszym porządku. podejrzewamy, że przez kilka najbliższych dni będzie trwało ustalanie hierarchii i zasad nowego domu w pokojowych warunkach
