» Czw lut 02, 2012 19:06
Re: Fiodor - kot po przejściach szuka DS - okolice Warszawy
Znikam na jakiś czas. Nie mam już sił. Nie mam czym płakać
Fiodor nie żyje.
Dziś miał robioną morfologię i biochemię - wyniki sporo lepsze, testy Felv i Fiv negatywne, przytył do 4 kg. Na koniec kastracja. Dwie godziny po powrocie do domu nagle zaczęły się wymioty, konwulsje, zaczął lecieć mi przez ręce. Zadzwoniłam do lekarza i szybko pojechałam do weta miejscowego. Miałam im przekazać mój telefon, mieli uzgodnić co dalej robić. Jednak serduszko Fiodora już nie biło, chociaż całą drogę masowałam mu karczek, co zaleciła mi kiedyś inna wetka w takich przypadkach. To poprawia krążenie.
Nie rozumiem. Nie wiem co się stało. Nie wiem w czym nawaliłam.
Nie mam już sił. Nie mam już siły znów przez to przechodzić. Kolejny kot odszedł na moich rękach. Nie mam już siły zakopywać kolejnego kota w ogrodzie, na kocim cmentarzyku.
Dwa tygodnie pojechałam na eutanazję z Kitką, jesienią dwa maleństwa, Helcia o której pisałam w Gapciowym wątku, tragicznie umarła działkowa koteczka. Dwa otrute bezdomne psy, które ratowałam, jeden z nich w agonii na moich rękach gdy z nim biegłam do weterynarza, drugi zmarł kilka godzin wcześniej. Jeszcze wcześniej białaczkowy Gucio, czarnulka Jadzia. To wszystko w przeciągu roku. I wiele innych.
Na jakiś czas muszę sobie odpuścić. Nie wiem, kilka dni, może dłużej.
Nie ma już pysia, w którym tak się zakochałam. Cudnego kota z niespotykanym umaszczeniem.
Nie mam już sił.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop