tosiatosia1 pisze:Cała bieda w tym że nie tak łatwo kotka spotkać, i że jego sytuacja jest niejasna, niby ma właściciela ale to gorzej dla kota niż gdyby go nie miał. Myślę jednak że jakoś uda się zorganizować pomoc dla niego.
Byłam dzisiaj w Łazach na ul.Leśnej pod "Solarisem", od strony zagajnika.
Byłam przygotowana na wyłapanie kota, zaopatrzona w transporter (w aucie), w siatkę (w dłoni) i dobrą saszetkę.
"Pokiciałam" i kot przyszedł do mnie na drogę, wyszedł z terenu "Solarisa".
Nie wiem w którym roku robione były fotki tego kota (bury, szerokopręgowany, duża głowa, niekastrowany),
bo ten na prezentowanych fotkach rzeczywiście wydaje się jakiś zabiedzony.
Kot, który do mnie przyszedł, łudząco podobny był do tego na fotkach, nawet biała półpręga przed końcówką ogona się zgadzała.
Ale ten, który do mnie wyszedł....nooo, ja dawno nie widziałam tak dobrze odżywionego, wręcz grubego kota !
Grzbiet szeroki, ani jedna kostka przy głaskaniu się nie odznaczała, a brzuchem prawie po ziemi kołysał....
Wielka, szeroka głowa, pod ogonem...wielkie "niekastrowane".....
Sierść błyszcząca, mięciutka, ani trochę nie zmierzwiona.
Owszem, jak mu otworzyłam saszetkę, to rzucił się do jedzenia i ją pałaszował. Ale mam doświadczenie z moimi własnymi : jak mnie tylko zobaczą, to jakby nie jadły 3 tygodnie - zaraz bardzo głodne wszystkie !
Mój mąż, z którym tu byłam (wyciągnęłam go w ramach "spaceru" i dopiero na koniec zorientował się, dlaczego "spacer" zawiódł nas akurat tutaj....), przyglądając się kotu, powiedział : wiesz, nawet nasze koty, przy takim dobrobycie, jaki u nas mają, nie są takie grubaśne.......
Kot nie wyglądał na takiego, który nie ma się gdzie schronić gdy zimno albo pada deszcz, bo sierść ma gęstą, lśniącą, czystą i miękką.
Przyznam, że byłam mile zaskoczona wspaniałą kondycją "chorego biedaczka potrzebującego pomocy"......
Nie wiem co mam myśleć, bo ten kot na pewno nie potrzebuje żadnej pomocy, na pewno jest super zdrowy, doskonale odżywiony.
To kot kilkuletni , może ma 6, może 7 lat, ale widać, że akurat jemu niczego do szczęścia nie brakuje i zabranie go stąd do schroniska byłoby wielkim nieporozumieniem..
Żadnego innego kota tutaj nie widziałam, żaden inny z terenu "Solarisa" nie przybiegł na "kicianie".
Próbowałam się upewnić (telefon do Dyktatury) czy na tym terenie jest może więcej takich kotów, czy może to jakiś inny kot.
Dowiedziałam się, że innych kotów tu nie ma , więc to ten, dla którego wołano o pomoc.
Może fotki były robione kilka lat temu, może kot był wtedy chory, może nie jadł i dlatego był chudy ( na fotkach tak wygląda) ?
Ten, którego tu spotkałam, nie potrzebuje niczego, prócz zostawienia go w miejscu, które widać że mu sprzyja.
Jestem przekonana, że nawet budki nie potrzebuje i by z postawionej dla niego, nie korzystał, że ma swoje stałe miejsca schronienia, choć niekoniecznie w salonie na kanapie.....
Ja na tym kończę sprawę "kota z Łaz", bo jeżeli to ten kot, to całe szczęście , że się go na siłę nie wywiozło stąd do schroniska. Mogłam go z łatwością wyłapać, ale tego nie zrobiłam, bo nie ma takiej potrzeby.
Gdyby mi takiego błyszczącego grubasa przywieziono jako "chorego, zagłodzonego , biedaczka", to bym poprosiła o odwiezienie go z powrotem tam, skąd przybył, bo widać, że krzywda się jemu na pewno nie dzieje.
Zrobiłam komórką fotki temu kotu, ale nie umiem "wrzucać" na forum. Mogę jedynie przesłać je mmsem z mojej komórki, na inną - gdyby ktoś miał życzenie i chciał je obejrzeć.