dzisiaj miałam 3 telefony
pierwszy - totalna masakra; facet chciał adoptować 2 koteczki; jego 12 letnia kotka zmarła dwa dni temu, z tego co zrozumiałam (bo facet sam dokładnie nie wiedział) na ropomacicze, niesterylizowana, przez 12 lat nieszczepiona ani razu, wychodząca, już nawet nie pytałam ile miotów przeżyła
drugi - powiedziałam, że muszę się zastanowić i oddzwonię, ale chyba też odpada; dziewczyna w trakcie studiów, wynajmuje mieszkanie, od małego wychowywana ze zwierzętami, mama ma dwa psy (jeden ze schronu) i dwa koty
wychodzące, kocur niewykastrowany, kotka wysterylizowana- mieszkają na wsi, problemem jest to, że koty nieszczepione, wizyty u wetów dopiero jak coś poważnego się wykluwa ; ogólnie z samą dziewczyną super - wydała mi się bardzo wrażliwą, kochającą zwierzęta osobą, bardzo bezpośrednią i wydaje się bardzo uczciwą; problem polega na tym, że sama nie jest pewna co zrobi po studiach, czy nie będzie musiała wrócić na wieś - i tu jest szkopuł, bo nie mam pewności czy nie zacznie wypuszczać kota mimo umowy, a dom rodziców jest przy samej szosie
trzeci - dziewiętnastolatka; z rodzicami mieli kotkę - zmarła na ropomacicze w wieku 12 lat, niewysterylizowana, ani razu nieszczepiona, ale karmiona dobrej jakości jedzeniem, systematycznie czyszczone zęby, była niewychodząca; dziewczyna stwierdziła, że adoptowaną kotkę chce wysterylizować, mówiłam jej że warunkiem adopcji (co widnieje w umowie) jest także (poza sterylką) systematyczne szczepienie kota, jest zdecydowana więc; ale oczywiście nie mam gwarancji, że i tak zrobią to co będą chcieli; pierwsze szczepienie robię ja przed oddaniem do adopcji, kolejne robią sami opiekunowie; zgodziła się na umowę adopcyjną, w której jest również punkt o wizycie poadopcyjnej - również pełna zgoda;
i co zrobić, czy oddawanie do adopcji 19 - letniej dziewczynie jest sensowne
