ufff
szczegółowo czy z grubsza chcecie?
szczegółowo? proszę bardzo
pojechałam do miasta pozałatwiać rózne sprawy więc jadąc stwierdziłam, że podzwonię i zgram wszystko bo wiecie: kociaki w józefowie, Sabina w Wilanowie a pomiedzy Tajdzi do ktorej dzwonil pan no i ja..
dzwonie do Sabiny: jasne, przywoź je, tylko muszą być zdrowe, bo mam sesję i nie dam rady z KK ani kalci
dzwonie do pana: alez kotki zdrowiutkie, śliczniutkie, zasuwają jak małe pershingi, ja je do pani dzisiaj przywioze, w kartonik zapakuję i będzie miodzio
dzwonie do Tajdzi: dobra, jak bede chore to trzymam je do jutra u siebie i na tydzien zawożę do niej a potem (tzn 1go lutego) odbieram
No dobra, to mniej wiecej ustalone ale ja ze sobą w aucie nie mam nic. NIC. Kupuje zatem żwirek, suchego baby cata 2kg, 8 puszek animondy a 200g, 4 szaszetki RC (więcej nie ma), 12 saszetek miamora i 4 saszetki animondy. Po namyśle nabywam też transporter. Cholera wie jaki ten karton będzie
Pan okazało się jedzie z Nieporętu więc wymięka nieco na wieść, że ma jechać pod Piaseczno... Umawiamy się przy Sadyba Best Mall zatem. Dzwonię do Sabiny, że będę rzut beretem więc proponuję co następuje: odbieram od faceta kociaki, przyjeżdzam do niej, ona ogląda czy stan zadawalający. Jeśli tak - do łazienki, jesli nie - przepakowujemy w transporter i do mojej łazienki.
Pan dzielnie czeka na parkingu, znajduję go, wydaje mi karton - czysty! całkiem spory, zamknięty porządnie, z wyciętymi otworkami... I odbywamy taką oto pogawędkę:
ja: czyli są trzy
pan: tak, chce pani zobaczyć? I bierze się do otwierania kartonu (na parkingu przed sklepem!!!)
ja: nieeeee!!!! znaczy się, dziękuję, nie otwierajmy tutaj
pan: jak pani chce
ja: a co one u Pana jadły?
pan: no to samo co psy
ja: czyli?
pan: no, puszki takie, tylko nie takie co kawałki są tylko takie gładsze
ja: acha.. a co piły?
pan: jak to co? mleczko
ja: aaaa a biegunki nie mają?
pan: nie, zupełnie nie
ja: no to dziekuje bardzo, wszystkiego dobrego
pan: to ja dziekuje, mam nadzieje ze jakies domy znajda...
Karton w aucie, w kartonie cisza... gadam do kartonu, karton nic...
Dojezdzam do Sabiny, wnosze karton, Sabina transporter.
Owieramy.
A w środku siedzą absolutnie przecudowne 3 maluchy
Oswojone, czyściutkie, śliczne oczka, uszka i noski.
ja: iiiiiiii
sabina: łe tam, to są zdrowe koty i żadne tam maluchy
ja: to deal?
sabina: luzik
no to postawnowione - zostają. uff..
Mają jakieś 2 - 2.5 miesiąca - oczka już wybarwione są.
Dwa czarne, jeden łaciaty. Jeden z czarnych ma krawacik maleńki i jest najbardziej nieśmiały.
Wyglądają naprawdę dobrze. Żadne tam zaropiałe wychudzone kocie biedy tfu tfu
Płeć jeszcze nieznana ale mają mieć porządną sesję foto to je sabina obejrzy dokladnie.
Czarny i łaciaty w przeciągu 30 sekund opuściły karton i poszły zwiedzać...
No domowe śliczne kotki... ach jakbym dorwała tego co je wyrzucił
A karton z porządnym wyściełaniem, widać, że panu zależało na tym, żeby kotkom było ciepło i bezpiecznie...
Zatem maluchy mają: swój karton, 2 kuwety, 2 transportery, drapak z budką, zabawki i oczywiście michy z jedzonkiem.
Zdjęcia? Wiecie jak wychodzą zdjęcia robione ruchliwym maluchom zwłaszcza telefonem
Dwa mam, ale to tylko dowód że kotki istnieją
jak tylko będą porządne, natychmiast wstawiam, no i wysyłam do tajdzi do ogłoszeń

