iwona66 pisze:koteczekanusi pisze:ASK@ pisze:Rachunek od wetki dopełzł.

No nie bądź taka, nas też uciesz dobrą wiadomością...
No właśnie ,podziel się ''dobrą nowiną ''

nie bądź wiśnia

A pobądźcie sobie jeszcze deczko w niepewności.
Poczytałam, przeanalizowałam,
przypomłam sobie to co z pamięci wyrzuciłam... i dziś ustalę co i jak z płatnościami . Zaraz z piwniczniakami i Sonią jadę. Halinka nas dowiezie.
Po powrocie napiszę wsio.
Dzień mało ciekawie się zaczął. Nerek zabrakło wiec z puszkami polazłam. Wcześniej, bo dziś pielgrzymka po michach chrupkowych. Oj, nie było zadowolenia. Nie było.

Puszeczka, choćby najlepsza jest tylko puszeczką. Jak wracałam z blaszaka kotłownianego i wisiałam już swym środkiem

na płocie kiwając się ku właściwej stronie usłyszałam płacz kota. Rozum nakazał nie słyszeć uszom. Ale środkiem zamarłam i tak. Płacz, jęk i skarga... Cholera. Gibłam się grożąc sobie otarciem i wróciłam na kotłownie plując się na siebie i kiciając. Z krzalunów wysunęła się głowa czarnego kota. Chyba ten młody co karmicielki nie złapały a ja go tylko kilka razy widziałam. On je głównie w baraku. Chyba on, bo z myślą o dziecku ten płot pokonuję. Cholernik nie zauważył,że ja już wracam bo danie zaserwowane jest i jojczyć zaczął ze strachu o brzunio. Trzeba było wrócić, przetelepać się po ciemaku w baraku i potrzepać michami. Coś tam jadło jak wchodziłam

. Czarne i mamuśka wpadli od razu jak tylko o krok się oddaliłam od wejścia. Mamuśka jednak przeżyła pogrom tozowskiej łapanki ale ujawniła się po prawie miesiącu. Uff. Musze więcej tam nosić mokrego. Bo suche ginie migusiem. Jest nowy kot w okolicy. Wczoraj go widziałam wracając z zakupami z pracy. Spał pod blokiem. Obudziłam go i przestraszyłam niechcący telepiąc torbą w poszukiwaniu puszki. Uciekł ale wrócił jak odeszłam i włomotał szybko wszystko. Dziś pod krzakiem więcej zostawiłam.
By uwiecznić poranek z Sonią się przestrzeliłam z linco. Szlag.