Częstochowa-Szarka jak Shiba,Uszatek,Smyk-Pilnie DT lub DS.

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Sob wrz 19, 2009 17:32 Re: Częstochowa-Szarka jak Shiba,Uszatek,Smyk-Pilnie DT lub DS.

Trzymamy kciuki :ok: oby dzisiaj się udało. Hm a z tą klatką, może Szarka zrobi inaczej i do niej wejdzie jak dasz tam tą makrele :roll:
Obrazek

JaEwka

 
Posty: 8795
Od: Wto gru 11, 2007 11:37
Lokalizacja: Wrocław/Lubin

Post » Sob wrz 19, 2009 18:10 Re: Częstochowa-Szarka jak Shiba,Uszatek,Smyk-Pilnie DT lub DS.

przywiązałam wstążkę do bolca który podtrzymuje drzwi do klatki wystarczy, że wejdzie do połowy i już jest nasza tylko muszę sie ciepło ubrać :) i mieć nadzieje,że wejdzie na makrele :) denerwuje sie niesamowicie, jeden błąd i już jej nie znajdę, rozstrój żołądka juz mam...

tysia6667

 
Posty: 381
Od: Czw sie 27, 2009 16:31
Lokalizacja: Kościan

Post » Sob wrz 19, 2009 18:14 Re: Częstochowa-Szarka jak Shiba,Uszatek,Smyk-Pilnie DT lub DS.

Wie ktoś jak zrobić baner z zaginioną kotką :?:

Duran84

 
Posty: 241
Od: Śro wrz 16, 2009 9:49
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Sob wrz 19, 2009 19:17 Re: Częstochowa-Szarka jak Shiba,Uszatek,Smyk-Pilnie DT lub DS.

oby klatka nie zawiodła.. KCIUKI!!

Ania_EN

 
Posty: 2273
Od: Śro kwi 04, 2007 21:53
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob wrz 19, 2009 20:47 Re: Częstochowa-Szarka jak Shiba,Uszatek,Smyk-Pilnie DT lub DS.

Szarka, nie wygłupiaj się już! :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:

koko_

 
Posty: 1602
Od: Pt gru 19, 2008 16:15

Post » Nie wrz 20, 2009 12:58 Re: Częstochowa-Szarka jak Shiba,Uszatek,Smyk-Pilnie DT lub DS.

aaaaaaa trzymam kciuki :wink:
Gosiara
 

Post » Nie wrz 20, 2009 13:44 Re: Częstochowa-Szarka jak Shiba,Uszatek,Smyk-Pilnie DT lub DS.

I jak???

koko_

 
Posty: 1602
Od: Pt gru 19, 2008 16:15

Post » Nie wrz 20, 2009 16:12 Re: Częstochowa-Szarka jak Shiba,Uszatek,Smyk-Pilnie DT lub DS.

Trzeba cierpliwie czekać
Gosiara
 

Post » Nie wrz 20, 2009 18:28 Re: Częstochowa-Szarka jak Shiba,Uszatek,Smyk-Pilnie DT lub DS.

siedziałam za śmietnikiem ze sznurkiem (przywiązanym do tego bolca) do 23 ludzie dziwnie się na mnie patrzyli i nie przyszła, potem goz siedziałm w samochodzie i tez nie przyszła!!! dzisiaj mam doline w ch.. bo nie wiem co sobie mysleć czy ona juz poszła gdzies indziej czy jak, codziennie o tej godz juz była!!! za godz jade znowu bedę czekać tym razem na wlaeriane bo te ryba zwabiła tylko jednego kota a waleriana 3 tylko nie wiem gdzie ją zostawic żeby weszła....???

tysia6667

 
Posty: 381
Od: Czw sie 27, 2009 16:31
Lokalizacja: Kościan

Post » Nie wrz 20, 2009 18:45 Re: Częstochowa-Szarka jak Shiba,Uszatek,Smyk-Pilnie DT lub DS.

Szaruniu moja kochana, moje słoneczko tak bardzo chciałabym Cie zobaczyć, dotknąć, tak bardzo bym chciała żebys była w domku, przepraszam ale przez jakiś czas będziesz musiała byc zamknięta, ale jak tylko poczujesz się lepiej bedziesz bawic się z kicią a boluś da Ci ogromnego buziaka, czekam dziś na Ciebie, przyjdź bo bardzo tęsknię...

Jak patrze na ogłoszenia, które wiszą u mnie w pracy i przed moim domem to mam wrażenie, że się zmieniły, że się zrobiły takie smutne....

tysia6667

 
Posty: 381
Od: Czw sie 27, 2009 16:31
Lokalizacja: Kościan

Post » Nie wrz 20, 2009 18:52 Re: Częstochowa-Szarka jak Shiba,Uszatek,Smyk-Pilnie DT lub DS.

Tysiu, wróci w końcu :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:

koko_

 
Posty: 1602
Od: Pt gru 19, 2008 16:15

Post » Pon wrz 21, 2009 3:30 Re: Częstochowa-Szarka jak Shiba,Uszatek,Smyk-Pilnie DT lub DS.

O tej godzinie, to już chyba dzieńdobry. :oops:

Przepraszam, że nie pisałam, ale dziś pierwszy raz
od ponad tygodnia włączyłam komputer.
Dziś, pierwszy raz w miarę mogę usiąść do klawiatury.
To co przeżyłam przez ostatnie dni, można określić tylko mianem
koszmaru. :(
Cholernego koszmaru z którego chciałam się obudzić,
choć prawie wcale nie sypiałam, nie licząc krótkich drzemek.
Noc mieszała mi się z dniem, dzień z nocą…
nie wiedziałam nawet jaki jest dzień tygodnia.

Wszystko zaczęła się w niedzielę 13-tego.
Zauważyłam, że Ivi bardzo mało je, a że wszystko zapisuję,
zaczęło mnie to troszkę niepokoić.
Stała się niemrawa i ospała.
Dostała strasznej biegunki – dosłownie się z niej lało.
W nocy z niedzieli na poniedziałek, jej stan się pogorszył.
Rano pobiegłam do weta.
Diagnoza – panleukopenia. :cry:
Od razu usłyszałam, że jej szanse są bardzo małe i mogę się spodziewać,
że będę miała cyt: „cztery trupy”, bo statystycznie wychodzą
z tego 2 na 10 kociąt, a stan Ivi był bardzo ciężki.
Dostała jakieś zastrzyki i wróciłam do domu.
Całą drogę byłam w szoku, powtarzając sobie, że to niemożliwe –
one nie mogą umrzeć…to przecież takie nierealne.

Po powrocie do domu zadzwoniłam do Floridy i podjęłam decyzję,
że będę kur…walczyć. :evil:
Wróciłam do weta mówiąc, że się nie poddam i ma je wszystkie
ratować.
Spytałam o metody leczenia i dowiedziałam się, że leczyć to można tylko
objawowo i najlepiej na dziale szpitalnym, pod stałym nadzorem,
przy ciągłym podawaniu kroplówek, a że w Częstochowie nie ma nic
takiego, lekarz nie chcąc robić mi złudnych nadzieji, sprowadził mnie
na ziemię – to znaczy tak mu się wydawało, bo ja postanowiłam
walczyć. :twisted:
Ivi dostała kroplówkę, a reszta kociąt zastrzyki z antybiotykiem.
Dostałam wytyczne, nawadniać, nawadniać i jeszcze raz nawadniać.
Kupiłam w aptece kroplówkę, strzykawki i igły i wróciłam do domu.
Ivi słaniała się na nóżkach.
Całą resztę dnia nosiłam ją przy gołej skórze, aby ją ogrzewać,
dodatkowo pozasłaniana w szlafroki, swetry itd.
Ciągle nawadniałam strzykawką z solą fizjologiczną, podobnie jak
resztę kociąt.

Nadeszła noc z poniedziałku na wtorek.
Ok.4-tej nad ranem wyszłam z psem i na klatce schodowej,
która była zamknięta, znalazłam małego kociaka.
Nie mogłam uwierzyć. 8O
Ktoś musiał go w nocy podrzucić i może powiecie, że jestem okrutna,
ale nie chciałam, nie chciałam go brać.
I tak jego szanse przy wirusie u mnie w domu były by małe.
Otworzyłam klatkę i poszłam z psem, mając nadzieję, że gdy wrócę,
już go nie będzie, ale kurde był i płakał strasznie. 8O :(
Wyniosłam mu jedzenie i próbowałam umieścić w okienku po Szaruni,
ale…
kurde nie mogłam – przyniosłam go do domu, zastanawiając się
co dalej.
Napisałam smsa, do Floridy, że musi go rano zabrać.
Flori przyjechała zaraz po siódmej i rozłożyła ręce.
U niej też epidemia i to na raz kociaki z psami rozłożone…masakra. :(
Wzięłam kociaka do weta zaraz gdy otworzyli gabinet.
Ocenił go na dwa miesiące i stan wyczerpania.
Odrobaczył i od razu podał antybiotyki.
Kot został u mnie. :roll:

To szylkretowa kotka, troszkę podobna do Moteczki, ale o Taszce,
bo to jej chwilowe imie, jeszcze napiszę.

Przez cały wtorek, środę i czwartek dwa razy dziennie biegałam do
weta na podskórne kroplówki z kotami, a w między czasie
ogrzewałam, nawadniałam, gotowałam –
tak się wydaje, ale nie miałam ani chwili wolnego czasu,
ciągle trzeba było coś przy nich robić.
Już nawet przestałam się myć i do weterynarza chodziłam tak jak
stałam – nieumyta w kilkudniowych ciuchach.

Ciągle spędzały mi sen z powiek pieniądze.
Pożyczałam gdzie się da.
Mleko w sklepie zoo brałam już na kredyt, choc Pani nie bardzo
chciała się na to zgodzić... i już martwiłam się z czego oddam.
W piątek zastawiłam pierścionek od Łukasza w lombardzie psia mać. :evil:

W nocy z czwartku na piątek stan Bredo strasznie się pogorszył.
Kociak przelewał się dosłownie przez ręce. :cry:
Wymiotował już samą wodą, tracił przytomność – Boże,
nie wiecie jak się bałam.
Patrzyłam na zegarek trzymając go opatulonego na piersi
i licząc każda minutę do 9-tej rano, bo wtedy otwierają gabinet wet.
Zachowywal się jak kot wychodzący z narkozy, chciał uciekać na
przemian z utrata świadomości.
Nie potrafię ubrac w słowa, jak strasznie się bałam i jak bardzo go
prosiłam, żeby wytrzymał, :cry:
a tu zegar wciąż pokazywał 2-gą, 3-cią…
Podałam mu nifuroksazyd i na siłe poiłam go kroplówką.

Doczekał rana i dostal u weta masę kroplówek.
W piątek choroba dopadła Traszkę. :(

Tego samego dnia Ivi i Brego dostały kroplówki prosto do brzuszka –
Boże – nikomu nie życzę, aby jego zwierzak musiał przez to przejść. :cry:
Ból jest prawdopodobnie straszny.
Ten płacz kociaków ściskał mi serce. :cry:
Krzyczały tak głośno, że miałam wrażenie, że zaraz popękają im
struny głosowe.
Brego, którego trzymałam z bólu ugryzł mnie aż do krwi…
Boże, płakałam razem z nimi. :cry:

W sobotę nastąpiła znaczna poprawa.
Wet oglądając je, nie mógł uwierzyć i powiedział, że to cud jakiś,
bo na dzień dzisiejszy mają, pfu, pfu aby nie zapeszyć 100%
szans na wyzdrowienie.
Znów dostały podskórną kroplówkę i jakiś cholernie bolący zastrzyk
z mikroelementów, ale na samą myśl, że się uda – rany,
nie wiecie jak się cieszyłam. :lol:

Ciągle je nawadniam.
W poniedziałek znów do weta, ale wrócił im apetyt, piją mleczko,
zaczynają jeść gerbera i mają zapędy do zabawy, choć są jeszcze
słabiutkie
i powiem Wam, że ten widok, widok jak próbują się bawić,
jak wypijają całą butle mleka – kurde,
wynagradza wszystko – jest bezcenny.

I tu chciałam podziękować Fundacji For Animals Częstochowa,
za opiekę medycznę nad kociakami.
Gdyby nie oni, nidgy w życiu nie było by mnie stać na ich ratowanie.
Nie chcę nawet myśleć, ile ich leczenie kosztuje,
bo ja nie zapłaciłam ani grosza za wizyty u weterynarza,
mimo, że biegałam tam dwa razy dzienie.
Flori pomogła mi tez z zakupem mleczka, za co bardzo, bardzo jej dziękuję.

Dziękuję taż manianie, że znalazła chwilkę,
aby nadzorowac bazarek i forum.


Czyli, żeby nie zapeszyć pfu, pfu, oszukaliśmy statystyki. :lol:
Wszystkie cztery, a w zasadzie pięć kociaków żyje i najgorsze,
mam nadzieję, mają już za sobą. :ryk:

:oops: Czy zancie kogoś, kto może mi pomóc finansowo???
Bo strasznie tej pomocy potrzebuję
:(
:oops: :oops: :oops:


Traszka.

Ma ok. 2 miesięcy.
Jest kotkiem z którym można zrobić wszystko – jak kukiełka. :ryk:
Niczemu się nie sprzeciwia, nie drapie – no tylko do miziania.

Jest szylkretką i z wyglądu troszkę przypomina śp. Majeczkę. :(

Początkowo tylko spała, bo była bardzo wycieńczona, ale teraz,
teraz chwilami mam ją ochotę wywalić za okno :twisted: hi,hi
czemu?

To kociak z kurde ADHD bez dwóch zdań. 8O
Pierwszy do totalnej demolki.
Miałam już młode kociaki w jej wieku, ale czegoś takiego,
przysięgam Wam, nie widziałyście. 8O
I albo mam gdzieś w pokoju ukrytą puszkę Redbulla z której podpija,
albo pochodzi z okolic Czarnobyla i została napromieniowana
energią atomową, bo to futro dosłownie cały dzień lata po ścianach,
meblach i wszystkim od czego można odbić łapki, żeby skoczyć,
jak pershing normalnie. :roll:
Jest niewyżyta i czasami martwię się, że w tym swoim pędzie,
zajdzie na zawał. :roll:

Boi się psów i innych kotów.
Na maluchy najpierw fuczała i uciekała, ale teraz, już
jak na starszą siostrę przystało, wszystko robią razem.
Spią, rozrabiają itd.
Choć traszka nie zna umiaru i maltretuje maluchy w zabawie tak,
że oka nie można z niej spuścić i trzeba interweniować.

Traszka nauczyła maluchy korzystania z kuwety i teraz śmiało mogę
postawić sobie krzesełko przy kuwecie jak babcia klozetowa,
bo non stop trzeba sprzątać –
no jak 5 kotów ciągle do niej robi, to się nie ma co dziwić. :roll:

Myślę, że właśnie ta nadpobudliwość Traszki przyczyniła się do tego,
że ktoś się jej pozbył, bo na bank musiała się wychowywać w domu,
skoro jest taką kukiełką. :ryk:

Traszna szuka domku razem z maluchami.

Obrazek
ObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazek

Safii

 
Posty: 782
Od: Pt lip 31, 2009 17:24
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Pon wrz 21, 2009 3:36 Re: Częstochowa-Szarka jak Shiba,Uszatek,Smyk-Pilnie DT lub DS.

:!:
:oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops:

Bardzo potrzebne wsparcie finansowe
na wyżywienie kociaków, Traszki i reszty podokienników.
Błagam Was o pomoc :!: :!: :!:

:oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops:
ObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazek

Safii

 
Posty: 782
Od: Pt lip 31, 2009 17:24
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Pon wrz 21, 2009 3:58 Re: Częstochowa-Szarka jak Shiba,Uszatek,Smyk-Pilnie DT lub DS.

:kotek:

Smyk.

Rany, ja nie wiem, czy już mam coś z oczami od chronicznego
braku snu, :roll: ale mogę przysiąc, że kurde urósł – i to sporo. 8O Mam wrażenie, że taki prawdziwy kocur się z niego zrobił.
:ok: Może to po tych witaminkach od dobrej cioci??? :mrgreen:
Kurde nie wiem, ale śmignął i to ostro.
Co wieczór moja siostra toczy z nim boje, bo cwaniak na noc
przychodzi do nas.
W efekcie i on i nasz Kirek lądują na dworze w ferworze zabawy.
Wracają nad ranem – Smyk na śniadanie, a Kirek na zasłużony
odpoczynek, bo to już nie te lata, na nocne harce ze Smykiem. :lol:

Choroba maluchów nie pozwoliła mi na szukanie Uszatka
i coś mi się widzi, że póki ich stan nie będzie już:
"całkowicie zdrowe",
to nie pozwolę sobie na złapanie go :(

Półogona - ja Półodona – na babach jest :roll:

A Burek jak zawsze na posterunku – o kurde,
lecę dac mu jeść, bo o 1-szej nie byłam psia mać…….. :oops:

Ps. A Traszka leży mi na stopach i tak cudownie je grzeje,
że aż szkoda się ruszyć :wink:
ObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazek

Safii

 
Posty: 782
Od: Pt lip 31, 2009 17:24
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Pon wrz 21, 2009 7:27 Re: Częstochowa-Szarka jak Shiba,Uszatek,Smyk-Pilnie DT lub DS.

Saffi tak sie cieszę, że kociaki juz prawie zdrowe :) to znaczy, że przyjeżdżacie na weekend?? :) nie musisz sie dziś decydować, mam wolny cały weekend więc jak sie zdecydujecie daj znać, będę czekać :)

Wiesz, że nie widziałam szaruni od dwóch dni :crying: nie wiem co sobie myśleć gdzie ona jest czy jeszcze tam czy juz gdzieś indziej...ostatni raz widzielismy ją w pt szła do śmietnika, zatrzymała się przy klatce, poocierała o walerianke, wiesz jak fajnie wyglądała, ta swoja szyje tak wyciągała, szli ludzie i ja wystraszyli, była pod samochodami ale juz nie wróciła, wydaje nam się, że ona albo zmieniła miejsce stołowania albo godz, wiem, że jak kot głodny to przyjdzie ale tam tylu ludzi je dokarmia, że moze gdzieś indziej chodzi, tylko,że kiedys czekała na nas, a może jej sie coś stało, Boże broń ją od złego i przyprowadź do nas!!!! nawet wczoraj mi się pomyslało, że może poszła z powrotem do nas....

zauważyliśmy taki schemat: widywano ją od dwa tyg temu, dawała sie zblizyć i pogłaskać, w sb i nd uciekała ode mnie, w nd w nocy i pn jej nie było, potem trzy dni się pojawiała, dała sie dotknąć, zblizyć i znowu dwa dni jej nie ma...wychodzi na to, że teraz przyjdzie....

tysia6667

 
Posty: 381
Od: Czw sie 27, 2009 16:31
Lokalizacja: Kościan

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Gosiagosia i 68 gości