No nie mam czasu na chorowanie, Morelowa, i zwykle tego nie robię...
Zaraziłam się chyba podczas badań okresowych.
Lekarz dał mi świadectwo zdrowia, ale sam był jakiś pokasłujący.
W czwartek udało mi się złapać działkową kotkę.
W oczekiwaniu na transport do weta, na zmianę cichutko popłakiwała i głośno... mruczała
I w zamkniętym pomieszczeniu śmierdziała ropą, niestety.

W piątek była operacja, na razie wszystko OK, tylko w wynikach krwi wyszła lekka anemia.

A to miała pod brzuszkiem (ostrzegam, że zdjęcia są nieprzyjemne):
http://naforum.zapodaj.net/5e18866826f5.jpg.htmlhttp://naforum.zapodaj.net/d80b05be198a.jpg.htmlGuz sutka sporych rozmiarów, ale dość płaski, nie zauważyłam go, dopóki nie zaczął brudzić stóp.
Kotka nie wyglądała na chorą, miała dobry apetyt.
Gdy już mi zaufała, domagała się głasków, a wtedy jej ogon wykonywał taniec grzechotnika
U weta okazało się, że kotunia nie jest taka młoda jak myślałam.
Ma około 8 lat, była już wysterylizowana.
I taką ufną domową kotkę ktoś wyrzucił zimą na działki, gdy poważnie zachorowała
Bo przecież sama nie przyszła umierać do stada obcych kotów.
Pewnie zaczęła brudzić komuś kanapę pękającym guzem.Kotką po operacji opiekują się Dziewczyny z toruńskiej
Fundacji KOT
Jestem im naprawdę wdzięczna, że mimo własnych podopiecznych i problemów nie zostawiły mnie samej.
Mieszkam poza Toruniem, nie mam auta,
bardzo trudno i niebezpiecznie byłoby wozić pekaesem kotkę na codzienne zastrzyki.
Z osiedlowym Maćkiem jeździł mąż karmicielki, tutaj nie mogłam tego oczekiwać.
W Fundacji kotunia może spokojnie dochodzić do zdrowia, pod dobrą, fachową opieką.
Później zabieram ją do domu.
Jako kolejną nieadopcyjną kotkę

bo przecież na działki wrócić już nie może.
Poczuwam się do choćby częściowego zwrotu kosztów operacji i opieki.
Bo to, że ktoś zwalił na mnie swój problem nie oznacza, że mogę zrobić to samo.
Tym bardziej, że w Fundacji ostatnio skumulowały się kosztowne zabiegi i terapie i Dziewczyny są już pod kreską.
Sądząc po Maćku, tutaj koszty też będą niemałe.
Wpłacę ile będę mogła, może w ratach.
Nie ukrywam, że będzie to dla mnie wydatek ciężki i niespodziewany.
Ale jaki by nie był, nie można przecież zostawić cierpiącego zwierzęcia bez pomocy.
Jeśli więc ktoś mógłby wspomóc leczenie kotki, będzie to wielka ulga.
Można wpłacać na konto Fundacji KOT:
07 1090 1506 0000 0001 0369 0336
z dopiskiem np. na łaciatą z działek
można też na moje konto.
Wszystkie ew. wpłaty będą rozliczone w tym wątku.
A teraz idę dochorować się do końca.
Będę tu w środę, mam nadzieję.
I proszę o kciuki i dobre myśli
