Dawno nie opowiadałam.Hm...czas więc nadrobić zaległości. Na to opowiadanie otrzymałam zgodę od saintpauli.
Sytuacja z Nazirkiem przywołała wspomnienie o Perełce, która urodziła się wiosną 2010r.. Koteńka to jedno z czwórki dzieci Gwiazdki, to siostra Sewerka i dwóch koteczek nadal rezydujących na działkach. Nie wiem gdzie przyszły na świat. Gwiazdeczka przyprowadzała je początkowo w rejon rezydowania Madi/Brudaska. Były tam nawet przez jakiś czas dokarmiane. Skończyło się, kiedy Gwiazdka porwała pstrąga...położonego przy kranie i pozostawionego "bez opieki". Komentarz:"To ja jej dawałam puszkę a ona ukradła mi rybę...więcej nic nie dostanie". Na nic zdały się tłumaczenia,że to nie złośliwość, żarłoczność, że "ukradła" rybę dla dzieci. Pani się obraziła a mnie przybyła piątka kotów do karmienia. Gwiazdeczka z dziećmi przeniosła się w pobliże mojej działki....na działkę nie wpuściła jej Babcia...nie znoszą się. Lato trwało, było piękne. Dzieciaczki rosły zadbane przez mamusię i dogrzewane przez słoneczko. Bawiły się, biegały, tarmosiły, odpoczywały przytulone do siebie. Z początkiem jesieni Gwiazdula przeniosła się z trójką kociaczków w pobliże "obrażonej". W mojej okolicy została jedna, burasia. Chodziła i szukała swoich, płakała i w miarę szybko przyzwyczajała się do swojego losu. Spała na działce mojej sąsiadki a kiedy ja przychodziłam przybiegała na poczęstunek i pobawić się z innymi kotami. Nie wszystkie chciały. Babcia też niechętnie na nią patrzała. Maleńka dostała ode mnie imię Perełka, bo była okrąglutka. Miała takie krótkie łapeczki, jak jamniczek, nawet przez płot trudno było jej przeskoczyć-wciągała się po siatce. Któregoś dnia przyszła na jedzonko kulejąc. Zjadła i zniknęła. Na drugi dzień nie przyszła a kiedy się pojawiła utykała już poważnie. Zaczęłam obmacywać łapeńkę i poczułam jak przejechałam po czymś miękkim i mokrym. U weterynarza okazało się, że niechcący otworzyłam ropień i spuściłam ropę. Dostała zastrzyki...nie robiłam wtedy jeszcze sama zastrzyków, dlatego codziennie szłam na działkę, zabierałam z altanki Perełkę i szłam z nią do weterynarza, by wrócić na działki. Tak doradził mi wet....hm, myślę,że wiedział, tylko nie chciał mnie straszyć. Stan koteńki pogarszał się i zdecydowałam się zabrać ją do domu. Udostępniłam jej pokoik a ja i koty (wtedy były to Lucek,Maciuś, Patysio i Sewerek) zamieszkaliśmy w drugim pokoju. Miała ciepło i kanapę i podusię i mnie a za drzwiami nawet brata....Odeszła w dzień, w którym podjęłam decyzję...odeszła sama.... Kiedyś nasiusiała na poduszkę, powiedziałam jej wtedy:" Nie siusiaj na poduszkę Perełeńko, bo będzie mokra. Zobacz masz kuwetę i żwirek, mądre koty siusiają do kuwety. A Ty jesteś przecież jesteś mądra koteńka." Powiedziałam to spokojnie, tak jak się rozmawia..... Znalazłam ją w kuwecie.............

FIP zabrał tę zwykłą burasię-niezwykłą koteńkę. Mam zdjęcia z domu, ale widać jej cierpienie i dlatego ich nie zamieszczę. Pamiętajcie ją taką i to,że była bardzo mądrą koteńką.
...dobranoc....