Troszkę mnie nie było, bo miałam istne urwanie głowy.
Matka złamała nogę w kostce

i dobrowolnie przykuła się
do łóżka, więc cały dom na mojej głowie.
Sara od kilku dni ma problemu żołądkowe – średnio 3-4 razy
muszę z nią dybać na dwór – 3-4 razy w nocy!!!
Budzi mnie piszcząc i co robić…więc cierpię na chroniczny brak snu,
bo co zasnę, to znów liże mnie po twarzy i pogania piszczeniem,
żebym się szybciej zbierała z wyra.
Brr.
Uwaga – widziałam i karmiłam Uszatka.No gdy go zobaczyłam,
to normalnie nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
Żyje – przetrwał zimę.
Tak się kurna cieszę.
Zdziczał.
Znaczy kiedyś dał się zbliżyć i pogłaskać,
a teraz uciekał przede mną. J
est nieprzewidywalny. Piorunem wparowałam do domu,
capnęłam puszkę z jedzeniem i wybiegłam na dwór – i kurna
już go nie było.
Na szczęście na szybko przeleciałam między blokami i znalazłam go.
Wywaliłam cała puszkę animondy
(bo nic innego nie miałam) i schowałam się – oj jak przyjemnie było patrzeć jak je.
Udało mi się zrobić fotkę – oczywiście złej jakości,
bo z telefonu i z daleka.
To cud, że go zobaczyłam, bo zniknął tak szybko jak się pojawił.
Nie wiem czy przychodzi tu jeść, bo przecież nie pilnuję okienka
24h na dobę, ale mam nadzieję.
Naprawdę mam nadzieję, że jeszcze go zobaczę
i że zacznie tu bywać, żebym mogła mu wreszcie pomóc –
bo kto jak kto, ale on na to zasługuje.


Kwazimodo – no i tu wiadomość do
Tysi.Zameldował się w okienku
Szarki – przysięgam.
Nauczył się chyba, że taki człowiek, co chodzi z psem = jedzenie.
Codziennie o 13:30, gdy wracam z psem siedzi i czeka w okienku
Szarki.
Chyba kojaży, że gdy zaprowadzę psa, wyniosę mu coś dobrego.
Cieszę się, bo spędza w tym okienku coraz więcej czasu i
dystans 100m na które zwiewał, gdy się zbliżyłam, skrócił do 50m.
Może do lata uda mi się go jakoś udobruchać.
Widzi jak głaskam Kirka i Kirę na dworze i chyba wie,
że nie robie im krzywdy, więc może…takie moje płonne nadzieje.
I tak sobie wymarzyłam, że może jego historia
skończy się tak samo dobrze jak Szaruni?
Oj jak było by cudownie.
Będę nad nim pracować.

Bliźniaki – za cholerę nie wiem, co stało się z nr.2
nr.1 jest i grzecznie melduje się na posiłkach o 1-szej w nocy,
a nr.2 jakby się pod ziemię zapadł.
Burek – no trzeba by go ciechnąć.
Zorganizuje się to, ale jak zrobi się troszkę cieplej,
żeby po operacji nie miał problemów z dojściem do siebie.
I tak sobie myślę, że znalazł inną miejscówkę, bo tu zrobiło się
dla niego za ciasno,

a to kot, który lubi święty spokój.
Na posiłkach stawia się regularnie – normalnie zegarki można by
regulować.

Ivi – setki razy to pisałam, ale napiszę 101szy.
To nie kot, to diabeł wcielony.
Pojęcia nie macie jaka ona jest inteligentna.
Gdyby istniał jakiś pomiar kociego IQ, mensa ogłosiła by ją geniuszem.
Nie ma już rzeczy, której ten kot nie umiał by zrobić:
potrafi otworzyć zamknięte drzwi wejściowe na klatkę
(musimy zamykać na zamek),
wszystkie szafki, drzwiczki to dla niej pikuś,
a ostatni hit –
potrafi odkręcić wodę w kranie.
Przysięgam – i robi to dla zabawy, co nie jest śmieszne,
gdy odkręca ją w nocy.
Chodzi po domu i miauczy, oznajmiając wszystkim,
że się nudzi i zaczyna wymyślać…a gdy te jej szare komórki
zaczynają pracować – strzeżcie się,

bo zaraz coś wykombinuje.
No i nie mogę też uwierzyć, jak wysoko potrafi skakać – widziałam na własne oczy – jest w stanie wskoczyć na drzwi z podłogi!!!
Kurna tyle razy to widziałam, a wciąż nie mogę w to uwierzyć.
Ciekawe po kim to ma,
po mamusi, czy po tatusiu, bo chciał by poznać kota,
który obdarzył ją takimi genami.
Tasza stara się we wszystkim dorównać Ivi – papużki nierozłączki
kurna mać.
Kończy się to siniakami – jak mniemam, bo pewnie nawet
gdyby była sprawna, nie była by w stanie dotrzymać jej kroku.
A
Safka – no niby siostry, a takie różne.
Safka jest typem „maminsynka”, który cycka szlafrok.
Łazi za mną wszędzie, włazi mi pod nogi, żeby ją tylko wziąć
na ręce i dać jej coś do cyckania.
Zaczynam rozumieć jej poprzednią rodzinę – opędzić się od niej nie można.
Jak nie masz dla niej czasu, to urządzi taki miauczący koncert
i tak Ci się będzie plątać między nogami, że eksplodujesz
i ogłosisz kapitulację, zabierając ją dla świętego spokoju na szlafrok.
Ona nawet sika ze mną kurka mać.
Zrobiłam kilka zdjęć – przepraszam za jakość.Cały czas szukam osób,
które wsparły by mnie w utrzymaniu
i wysterylizowaniu kociaków – bardzo, kurna bardzo potrzebuje
pomocy, bo sama nie daję rady.
Już odpisuję na PV.
