Bracia urodzili się w marcu 2016 r.
Amiś miewa czarne kropeczki w miejscu gruczołów. Wpierw drobne, potem wydzielina się tam odkłada i czopy robią się wielkości łebka od szpilki. Wtedy zazwyczaj chwytam je pincetą i wyciągam, przy jednoczesnym obłaskawianiu kota. Przez jakiś czas zadek jest czysty a potem znów wydzielina się zbiera.
Tych czopów nie widać z daleka. Trzeba się przyglądać.
Nie ma opuchlizny, zaczerwienienia, kot nie saneczkuje, nie myje się nadmiernie. W jego przypadku nie ma nawet przykrego zapachu. Chyba trzeba mieć trochę obsesji, żeby pilnować odbytu nie budzącego niepokoju, a że mam lekkiego fioła na tym punkcie (po doświadczeniach z psem, u którego też nigdy nic nie widać, a potem jest heca), to wypatruję wszelkich odchyleń od ideału.
Przed wyciskaniem gruczołów zamiast oczyszczania ich tylko powierzchownie z zewnątrz powstrzymują mnie dwie rzeczy: histeria kota oraz świadomość, że im częściej się wyciska, tym bardziej się gruczoły stymuluje do intensywnej produkcji wydzieliny, więc tym szybciej się zatkają. Dlatego pewnie zostanę przy pincecie, ale cieszę się, że wszystko było solidnie oczyszczone w znieczuleniu. I żałuję, że nie wpadłam na to u Bąbelka, bo on tak samo ma czopy

Dzięki za podpowiedzenie z Doliną Noteci

Spojrzałam w składy. Niestety wariant Natural Taste ma olej z łososia (na którego Bąbelek bez wątpienia ma alergię), więc zostałyby tylko smaki Premium, a te z kolei wszystkie zawierają albo kurczaka, albo indyka jako dodatek do innych smaków (tudzież solo), a właśnie ptactwo jest pod znakiem zapytania

Rozważam testy alergiczne. Będę mieć w pamięci Dolinę Noteci, gdyby miało się okazać w testach, że kota uczula co innego.
Dzięki
