Jest chyba Ukisiek zadowolony. Nawet zaczyna się bawić. Troszeczkę i mało intensywnie ale zaczyna. Jest też jakby cięższy deczko. Inaczej "leży" w rękach. Konkretniej. Niestety, nadal je w większości strzykawy. Czasem coś tam skubnie z miseczki. Ale czeka na posiłek główny w formie przecierki. Conva+Inetstinal nieodmiennie go pasą. Dzisiejszym rankiem z przerwami zjadł dwa razy 20 ml + 10 ml. Zajęło nam to deczko czasu. Przyszła paczka więc dojada almo nature. Po odrobinie ale skubie. Mam wrażenie, że mój czas w domu to głównie pasienie Ulisia.
Bardzo wam dziękuję za wsparcie brzuszka ulisiowego raz jeszcze
Dziś pada. Siąpi. Ciemno i zimno. Koty stawiły się na jedzenie mimo wszystko. Te co zwykle przyszły. Cicho-ciemne są nie widoczne. Choć kotłownia nie raczyła wyjść na powitanie tradycyjne. Bały się pewnie ,że ogonki im się wymoczą.
Wczoraj w lesie byłąm spóźniona. Janusz w pracy, ja mogłam iść po pracy dopiero. Wpierw obrobiwszy osiedlowe głodomory. I domowe. Czekało towarzystwo w komplecie. A nawet nad komplecie. Z budki wyszło czarne coś. Spłoszone moim przyglądaniem się wycofało w krzaluny. Mam wrażenie, że już tą sylwetkę i mordkę widziałam wcześniej. Jako jednego z trzech murzynków , nowych, ganiających przy markecie. Ma taką brytkową mordkę. Drugi jest niski i jamnikowaty. Trzeci siedzi w Koterii. Trudno będzie je złapać jakby co. Nie stawiają się systematycznie, ukrywają... A jak widać zmieniają też miejsca bytowania. Jeśli to jest on a nie kolejny nowy. W sumie na łonie natury było 4 koty. Musiałam dołożyć puszkę bojąc się, że nie starczy ner. Coraz ich więcej.
Przyroda budzi się. na krzalunach widać więcej zieleni. Przebija się przez zaciśnięte jeszcze pąki. Pcha na świat. Zły jeszcze i zimny. Kwiaty ostrymi listkami orzą ziemię by choć czubek wystawić. Spojrzeć w niebo. Nie zawsze przychylne. Łyse połacie gleby śmiesznie wygladają ozdobione zielonymi czuprynkami. Na gołych gałęziach drzew, ostro rysujących się na niebie, przysiadają już ptasiory. Małe i niepozorne. Ale o wielkim talencie wokalnym. Nieustannie dziwi mnie, jak takie małe ciałko może wydać tak czysty i mocny dźwięk. Geniusze! Idąc wczoraj z garami, zasłuchana, przypomniałam sobie bajkę o Koralgolu. Starość jest bliska, puka do mych drzwi

bo lata dzieciństwa sobie prypominam. Ot tak, na skutek jednego trela. Szurając umordowanymo stopkami w czerwonych paputkach, piszcząc cicho z bólu kręgosłupa zadzieram łepetynę utapirzoną i śnię o dawnych czasach. Swoją drogą tylko zwariowane blondynki idą odfiokowane w las, karmić koty.
