Podjechałyśmy wczoraj z siostrą pod hutę, aby ewentualnie dać zwierzaczkom świeżą wodę.Upał piekielny, poprzedniego dnia dostały sporo jeść, więc myślałyśmy, że koty śpią w cieniu zmęczone upałem.Natychmiast zjawiły się jednak cztery czarnuszki i Kleks ( znowu oczko niezbyt ładne

).Zaczęły się łasić, do siostry również, domagać mizianek

, nie wiem, co im się stało.Oczywiście miałam też jedzenie, dostały puszki i saszetki Felixa.Były w Kauflandzie w promocji, akurat stamtąd wracałyśmy.Siostra karmiła psa Maksa, a ja zajęłam się kotami.Sowa też czekała, była głodna, od razu wsunęła dwie saszetki.Zostawiłam jeszcze suchej karmy i wodę, jeśli ona nie skorzysta i tak zniknie, bo jeże, albo coś innego się załapie.Koty dostały też gotowanego kurczaka z rosołu, akurat siostra miała.
W domku burasi była Krystynka, burania.Przyszła na jedzonko, ale od razu uciekła do graciarni, a potem na zewnątrz.Mogłam się jej chwilę przyjrzeć.Karmi kocięta, ma wyciągnięte sutki, ale zauważyłam coś okropnego

Ma jakby duży guz w okolicach sutka, czyżby jakiś nowotwór, jakiś stan zapalny? Nie mogłam podejść bliżej, bo od razu uciekła.Nie wiem, gdzie mieszka teraz, ile jest tych kociąt.Zła jestem na nią, bo nie da się złapać.Znajoma ma na działkach podobną aparatkę.Rodzi dwa razy w roku, do klatki-łapki nie wejdzie, nawet głodzona przez kilka dni.Nie podejdzie też dostatecznie blisko, aby coś na nią narzucić, albo zapędzić w jakiś róg.Też buraska.
Lolusia nie ma i chyba go już nie zobaczę

Panie karmicielki, czyli p.Mieczysława i jej znajoma, pracująca w ambulatorium wycofały się zupełnie z karmienia kotów.Nawet wody im nie dadzą.Byłam proszona tylko o pomoc, o karmienie w weekendy, ale wyszło jak wyszło.Stopniowo obie panie dawały sporadycznie jeść, p.Mieczysława to, co jej dałam, ta druga pani to, co dostała od pacjentów.Karmiła tylko wtedy, kiedy miała drugą zmianę, ale zawsze to było coś, nawet jeśli to była tylko garstka Kitekata.Nie musiałam jeździć codziennie, mam naprawdę daleko.Z resztą one nie dawały nigdy jedzenia psom, chyba ich nie lubią.Ale czy lubią też koty?
Przepraszam, ale jestem rozżalona, tak się nie robi.Szyjemy z p.Izą posłanka dla kotów, zrobię bazarek.Mam pomoc z forum, za co nieustająco dziękuję

, inaczej nie poradziłabym sobie.To jest jednak stado kotów, są i psy...
Siostra musiała przerwać urlop, pojechała do kotów przy okazji, czekam na telefon od niej.Wieczorem podjadę sama, spróbuję śledzić burasię, o ile się pojawi.