Te efekty bardzo potrzebne, bo kotów przybywa a domów nie
Pan na działce miał kotka. Bardzo go kochał. Codziennie kilka razy dziennie do niego przychodził. Pieścił go, pielęgnował, karmił.
Któregoś razu przyszedł a kotek leżał martwy. Ktoś, a raczej jakiś pies wyżarł mu brzuszek.
Pan płakał jak dziecko. Ma około 80 lat.
Inny pan też miał na działce kotka. Chuchał na niego, dmuchał. Nieba by mu przychylił. Z radością chodził na działki. Któregoś razu spotkała go moja mama. Płakał jak bóbr. Tylko jedno potrafił wykrztusić - "koledzy zabili mi kota". Powiesili na sznurku.
To był starszy człowiek. Żona nie pozwalała na kotka w domu. Ten pan przestał chodzić na działki, a siadał pod blokiem w mróz, w rozpiętej kurtce. Chciał umrzeć i umarł.
Nasza działka jest ogrodzona. Koty mają dostęp do altanki i do piwnicy, gdzie jest cieplej. Gdyby koty przebywały tylko na tej działce, byłby bezpieczne, ale niestety koty łażą po całym polu i narażają się przez to.
Ja boję się o Lusi. Ma jakiegoś tam towarzysza, ale bezpieczne to one tam nie są. Dopóki były malutkie i nie wychodziły poza obręb naszej działki było ok. Teraz Lusi zwiedza inne kąty, a ja się o nią boję.