Zacytuję siebie :
Korespondentka pisze:Dzisiaj znowu przywlokłam do chałupy małą biedę. Przed moim wyjściem facet przywiózł do schronu małą kicię znalezioną na Pszczyńskiej. Strasznie brudna, wychudzona, pchły zjadały ją żywcem. Dawno tak sponiewieranego stworzonka nie widziałam.
Mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie, na jedzenie nawet nie miała siły, napoiłam ją convalescence support royala. Teraz śpi.
No cóż, facet powiedział, że kicia latała po Pszczyńskiej.
Kicia nie mogła latać, kicia nie mogła nawet chodzić - myślę, że ją potrącił samochodem i resztka sumienia kazała mu ją przywieźć do schroniska.
Przywiozłam ją do domu zawiniętą w jakiś sweter, bo tak jak wspomniałam była strasznie zapchlona. Jeszcze w schronisku miała zaaplikowane środki na pchły.
Próbowałam ściągnąć trochę tego łażącego paskudztwa przy pomocy grzebienia i wtedy okazało się, że kicia ma cały brzuszek siny i bezwładną prawą tylną łapkę.
Ma przetrąconą miednicę, nie kontroluje wydalania, nie chce nic jeść, pije tylko convalescenta i to przez strzykawkę.Poznajcie Zosię.

