Dzięki za życzenia i na wzajem.
Wspominam Janusza mało ale jest nieodrodnym "elementem" w naszym kocim istnieniu. Choć często odżegnuje się i gada ,że to zona zajmuje się kotami. A on godzi się na to.
Od lat sławna jest sentencja TŻ-ta gdzie komuś stwierdził (rozwydrzonej babie co kota chciała) ,że futer może być multum ale musi być czysto w domu
Janusz chodzi do lasu karmić bytujące tam koty. Robi to częściej niż ja. Przy okazji wgląd w krzakach i pod drzewami robi od kiedy ja znalazłam tam przepiękne grzyby. Okazało się, że je liczy , pozwala rosnąć. A jak osiągną przyzwoitą wielkość to zrywa. Szczególnie grzyby piękne i smaczne są pod modrzewem. Niby maślaki ale nie maślaki. No, takie sobie modrzewiaki
Zerkam ci ja sobie w niedzielę przez okno i widzę w tle , tak daleko, wozy.
Cyrk przyjechał, mówię. Zaraz obok TŻ-t się pojawił.
Nioo, przyjechał. Podzieliłam się swymi obawami głośno. Gdy taka atrakcja nastaje koty są wystraszone bo zbereźnictwo lata, straszy, dewastuje. Tutaj mężowi zaświtało, że grzyby też mogą zdeptać. Ja wzięłam się za obiad on poleciał po nie. Przyniósł reklamóweczkę. Akuratną by sosik zrobić do kotletów. Potem przed nocną zmianą zaległ a ja pobiegłam koty nakarmić. W tym leśniaki. Brama otwarta. Nie było kompletu. Jadły też tak sobie. Myślę sobie ,że od razu widać, że ludzie kręcą się więc futrzaki niespokojne są. Ze smutkiem pozbierałam śmieci jakie zostawiono lub przerzucono przez płot. Sprawdziłam, czy domek w krzakach cały. Jeszcze tylko spacerek dla figury. Zaliczenie kotłowni i marketu. Wracam. Janusz już kawkę pije.
Były?
Nie wszystkie
Rano były wszystkie
I...
Nakarmiłem je
Przecież ty nie nosisz żarcia ze sobą
No co ty, to miałem pójść z pustą ręką do kotów